Tuesday, September 29, 2009

Congratulations,1234 Our-First-F***ng-House-If-All-Goes-Well Lane is Yours

OMG. przyszedl email.


"Dear Anna and her hubby,

Congratulations. We have bank approval. I don't have the bank's approval conditions in hand (any bank conditions don't effect your offer or your position), but ktośtam ktośtam of Thunderbird Real Estate tells me they have to close escrow before November 13th, which I know is fine with you. The seller's will sign the bank's approval papers tonight and we'll have that in hand tomorrow.

This is great news.

We are on for tomorrow at 6:00. We have the house to ourselves.

I'm calling it a day from my end, so we'll talk tomorrow, and we'll schedule a time for a home inspection then.

Your spastic agent "

OMG!

Friday, September 25, 2009

cringe effect

z wiadomych przyczyn jestem niezmiernie przewrazliwiona na jakiekolwiek formy antysemityzmu. ale najbardziej ze wszystkiego boli mnie polski antysemityzm. i nie wiem, czy bardziej mnie boli ten jawny, w formie radia maryja ("Ja to nazywam aj waj szalom. Widać, że to jest religia handlowa. To jest handel, a nie religia w Boga"), czy ten zawoalowany, w formie psedo-intelektualnych artykulow jak ten tutaj. nie powiem, jak slysze moich czlonkow rodzinych twierdzacych ze "ameryka przeciez rzadza zydzi" albo jak mi siostra kiedys powiedziala, ze moja S.P. babcia omalo zawalu nie dostala, po tym jak sie dowiedziala, ze moj chlopak (teraz maz) to zyd, to az sciska mnie w zoladku. jak moi tesciowie byli w polsce po raz pierwszy mialam straszna paranoje, ze jakos doswiadcza tego anytsemityzmu. moi tesciowie, jak to okresla moja szwagierka to "born again jews", w sensie, ze wychowali sie oboje w tradycji zydowskiej ale bez wiekszego zangazowania. cos na ksztalt katolika, ktory chodzi do kosciola raz do roku na wielkanoc. kilka dekad temu stali sie jednak duzo bardziej religijni i obecnie generalnie wszystko sie kreci wokol synagogi i jewishness. tak wiec w tym kontekscie mialam lekka paranoje, zeby ich uchronic od tego naszego swojskiego antysemityzm. szczescie w szczesciu, ze ani oni ani moj maz nie mowia ani nie czytaja po polsku, i sa w zwiazku z tym kompletnie odizolowani od pewnych wypowiedzi. i od tych ks. rydzyka i od tych zawoalowanych.


***DOPISEK
z moim mezem poruszalam kilka razy temat polskiego anytsemityzmu, ale nie za bardzo, bo raz to starsznie mi przykro, ze czlowiek, ktorego kocham, moze byc kiedykolwiek celem czegokolwiek motywowanego nienawiscia, a dwa, ze mi wstyd potwornie. w kazdym razie jego zastanawia to, jak mozna byc anty-ktos/cos, czego sie nie zna i raczej pewnie na oczy nie widzialo. na krakowskim kazimierzu jest synagoga, w ktorej nie ma nabozenstw, poniewaz nie moga zebrac 9 mezczyzn do minjanu. wiec w tym swietle watpie, czy polak kiedys mial stycznosc zydem. teoria mojego meza jest taka, ze wynika to tylo wi wylacznie z ignorancji. trudno sie nie zgodzic.

Wednesday, September 23, 2009

ktokolwiek widzial ktokolwiek wie

snila mi sie dzis moja pierwsza milosc. oboz letni (za cholere nie pamietam gdzie), organizowany przez poznanska AM. ja: zbuntowana 15-tka swiezo przyjeta do VI L.O. on: zbuntowany 16-tek po pierwszej klasie w I L.O. chodzilismy ze soba 3 tygodnie poczym on ze mna zerwal, co zlamalo mi serce na circa 6 miesiecy. wiecie, pierwsze pocalunki w parku, trzymanie sie za reke, nie ma zartow. pol dnia usilowalam sobie dzis przypomniec jego imie. drugie pol wyciskalam wszystkie mozliwe soki z naszej-klasy i googla, ale niestety na prozno. somehow poczylam nagla potrzebe zobaczenia zdjecia tego czlowieka w wersji doroslej. w dobie naszej-klasy nie powinno to byc problemem, czyz nie? zapewne jednak gosciu nalezy do tego 1% procenta spoleczenstwa bojkotujacego social networking. bottom line - ani chybi idzie jesien bo dopadaja mnie epickie sentymenty. trzeba zaczac organizowac grudniowa pielgrzymke do ojczyny.

poza tym to blah. czekamy na wiesci z banku. watek masy krytycznej nadal aktualny, ale co tam bede przynudzac. o, za tydzien przyjezdzja tesciowie z calym bagazem swoich neuroz oraz bezwarunkwej milosci. yay.

Monday, September 21, 2009

the werewolf song

w piatek pojechalismy znow do yosemite. tym razem pozegnac sie z latem. bylo pieknie. jakby co, to plan jebniecia wszystkiego w c**j i zamieszkania w przyczepie kempingowej w gorach jest nadal aktualny.




a w nocy obudzilo mnie przerazliwe wycie, niepodobne do NICZEGO. nie powiem, serce mi troszke zamarlo ze strachu. obudzilam w panice meza, a ten na to, ze to tylko kojoty i "go back to sleep, honey". jak ktos nigdy nie slyszal kojotow wyjacych w nocy do ksiezyca, to brzmi to mniej wiecej TAK . ja obstawiam, ze kojoty to alieny.

Thursday, September 17, 2009

escrow

taki dzisiaj przyszedl email od naszego spastycznego agenta nieruchomosci. FUCKING YAY.

"Hi All,

Congratulations to ania k and jej hubby on your escrow to purchase 1234 Our First Fucking House If All Goes Well Lane. This is, of course, a short sale, so the final approval for this contract is subject to lender approval. ktośtam ktośtam of Thunderbird Real Estate tells me that the process will move quickly with this file, and we may have approval before the end of the month..

Attached is the fully signed contract and contact information tor parties involved with this transaction is in the body of this email.

Thank you to All for all your hard work."

....and the saga continues....

Sunday, September 13, 2009

and the wheels keep turning

nastala niechybnie jesien. pojechalismy dzisiaj na polnoc a tam juz buduja nasza ulubiona pumpkin patch na halloween. zaraz potem bedzie x-mas i rok 2010. umylam samochod i w ciagu dziesieciu minut zaczal lac DESZCZ. po raz pierwszy od pol roku chyba. nic to, ze caly tydzien jak gnilam pod jarzeniowka w kolchozie to w santa cruz panowaly upaly rzedu 30C, bryza od morza i lazur nieba. a ciemno robi sie juz o 20.00. jak pomysle o tych moich dojazdach hwy 17 po ciemku to az mnie sciska w zoladku... no ale nic to. z nowym rokiem nowym krokiem, po wakacjach wrocilismy napompowani energia z dwoma celami. cel 1 - pozwolcie, ze przemilcze (nie nie, nie jest to dzidzia). cel 2 - szczeniak. wczoraj pojechalismy do SPCA i byla taka jedna. moja IMMIENNICZKA.

no ale hubby, nasz rodzinny Cesar Milan, po dlugim namysle stwierdzil, ze to jednak nie TEN PIES. dobra. jest dog whispererem to mu wierze.

Wednesday, September 9, 2009

3

3 lata po smierci mojej Matki chcialabym zrobic cos epickiego. Dla niej. Spotkac sie z jej zabojca, spojrzec mu prosto w oczy i mu wybaczyc. Ale nie potrafie. Jeszcze.

Monday, September 7, 2009

monkey business

pisalam juz, ze malp w CR bylo tyle, co golebi na poznanskim rynku. dosc duzo. monkey sightings zdarzaly nam sie codziennie. w CR mozna spotkac 3 rodaje malp: kapucynki (najczesciej spotykane), wyjce, ktore wydaje takie dzwieki o swicie i zmierzchu, ze normalnie czlowiekowi cierpnie skora ze strachu, oraz ateles. generalnie wycje najtrudniez zobaczyc, bo malo sie ruszaja, stad tez nie udalo nam sie im zrobic zadnych sensownych zdjec. kapucynki sa bardzo ciekawe ludzi, zwinnie skacza po drzewach i sa przeurocze. spider monkey czyli atelesy spotkalismy w rezerwacie przyrodu curu, gdzie prowadzony jest program "rehabilitacji" spider monkeys. malpy, ktore kiedys byly zwierzakami domowymi, sa powoli przyswajane z powrotem do ich naturalnych warunkow, czyli dzungli.



matka z dzieckiem!!!!!!!!!!!






juanita - spider monkey





podaj lape


juanita nie chciala zejsc z maski naszego BeGo




kapucynka w akcji




juanita atakuje BeGo

Friday, September 4, 2009

you are what you eat

wreszcie jestem bliska powakacyjnego odgruzowania sie. 6 rund prania - DONE. emaile - DONE. walizy - DONE. jak juz zaladuje wreszcie zdjecia uznam proces odgruzowywania za zakonczony.

wczoraj pojechalam na zakupy jedzeniowe i jakos w okolicach polki z granola/fair trade coffee splynela na mnie blogosc. potem przypmnialo mi sie, ze hjuston sie kiedys pytala, czemu uwazam siec sklepow whole paycheck za zla korporacje .

otoz santa cruz ma dosc mocna tradycje anty-korporacyjna. na przyklad, kilka lat temu mial zostac wybudowany walmart i opor obywatelski byl tak wielki, ze budowy zaniechano. podobnie teraz jest budowany target i maja straszne problemy z tzw. opozycja spoleczna. ja tam osobiscie przyznam sie, ze do targetu jezdze (w san jose). moze ze wzgledu na ten czerwony kolor? racjonalnie to pewnie ze wzgledu na niskie ceny ekologicznych srodkow czystosci. w kazdym razie, long story short, santa cruz jest taka mala oaza w amerykanskim zalewie big box stores.

co sie przeklada rowniez na sklepy z jedzeniem. wiadomo, mamy safeway (odpowiednik poludniowego kroegers, nie wiem co macie na midwescie). mamy tez trader joe's. ale jesli chodzi o klasyczne zdrowe jedzenie, rynek byl zdominowany przez sklepy lokalne. przede wszystkim: new leaf. rowniez staff of life, z najlepszym moim zdaniem asortmentem ryb. najwiecej jednak kupuje w shoppers corner, malym sklepie nastawionym raczej na gourmet (niz health food), z najlepszym w calym miesice rzeznikiem, asortymentem win i zawsze idealnie swiezymi warzywami po bardzo milych dla kieszeni cenach. no i z tradycja ponad 70 lat. trudno nie zaufac.

tak wiec w tym kontekscie, jak pojawily sie rownoczesnie nie jeden a DWA sklepy whole paycheck, mozecie sobie wyobrazic burze w szklance wody. ja osobiscie nie kupuje tam, bo wszystko co oferuja moge znalezc albo w shoppers albo w new leaf i to o minimum 20% taniej. i wole wspierac biznes lokalny. no ale jesli kiedys beda mi potrzebne strusie jaja, po $39 za sztuke, zapewne udam sie do whole paycheck.

Tuesday, September 1, 2009

back in business

wrocilismy. bylo wspaniale. nie okradli nas. daihatsu BeGo nie strzelila opona, mimo dziur na drogach wielkosci kraterow marsjanskich. malp tyle co golebi na poznanskim rynku. jedna malpa uscisnela nam nawet rece (mam dowod fotograficzny). widzielismy mrowkojada, motyle wielkosci wrobli oraz cala mase innych zwierzat (maz zrobil liste, to zacytuje przy okazji). sraczka nas milosiernie ominela. w dniu dzisiejszym musze sie odgruzowac mentalnie (200 emailow w robocie) i fizycznie (dwie walizy prania, potencjalnie z mrowkami w srodku). z glebokich przemyslen to cywilizacja wydaje sie zbedna , a TV, internet i radio to ZLO. jak czekalismyw houston na lot do SFO i cnn nadawal na maksa glosno o foreclosures i health care to o malo nie zygnelam w kacik. takie wakacje z dala od cywilizacji sa jednak bardzo potrzebne. a tak w ogole to gromki SHOUT-OUT dla zosi garratt. witamy na swiecie!!!!!!!!