Sunday, March 28, 2010

im feelin hipsta

$1.99 + hipstamatic (+ajfone) = i ty mozesz byc artystom






autoportret w lustrze w lazience

Wednesday, March 24, 2010

BULGING reform?


ok, UMARLAM. podeslal mi maz. prawdziwe.

Wednesday, March 17, 2010

spring bouquet my ass

nastala oficjalnie wiosna i nowa jakosc zycia. tak wiec w duchu spring forward, spring cleaning i nowa ja udalam sie celem nabycia cieni do oczu coby sie odmlodzic. przybywszy do macy's truchcikiem udalam sie do diora i tam mnie zastal bardzo nadety i obrazony na zycie queen. i niestety bynajmniej nie alexander. no wiec tlumacze, ze chce oko rozjasnic. a on mi maluje pol godziny spring bouquet. co sie przelozylo na smokey eye. wiec mowie, panie, ja mam wory i since pod oczami, wiec ja na prawde wole cos jasnego. a on mi na to pedzluje concelaer. to ja na to dziekuje, mam wypasiony concealer (btw, laski - YSL concealer rzadzi), i spring boquet my ass. ewidentnie nie byla mi dana nowa ja w departamencie cieni do oczu. przyznam jednak, ze co do diora to laski, odkrycie zycia: creme de gloss sweet praline. to co pisza, ze revolutionary & lush & sexy- sama prawda. rewolucja w tubce.

to tyle w temacie wiosennym. w temacie ogolnym, to mijajac dzis little ceasar's pizza katem oka zauwazylam kobiete wymachujaca pomaranczowa plansza: "HOT & READY". kurtyna.

Friday, March 12, 2010

imma bitch and i like it

przyjechali tesciowie na 4 dni z trzema walizami laczna waga ok. 50kg (nie zartuje, przysiegam). oddalismy im nasze king size loze a sami zaleglismy na podlodze w moim offisie. chyba rozpoczne konkurs czyli tesciowie sa najbardziej neurotyczni. neurosis galore. nawet nie wiem, z ktorej strony to ugryzc... poza tym mam mega-headache. w pracy wszyscy mi mowia, ze jestem zbyt nerwowa and calm down. acha, dostalismy do powieszenia nad drzwiami zydowska mezuzze. teraz tylko przyjedzie moj ojciec w odwiedziny z krzyzem, zalozy sie ktos? obstawiam 20 bucksow.

Monday, March 8, 2010

luck be an old lady

no dobra, przyznaje, ze troche oszukalam wczoraj i zgrzeszylam ogladajac red carpet, ktory uprzednio z-dvr-owalam (ok, ceremonie tez mam nagrana, tak na wszelki wypadek, jakby mi sie nudzilo w tym tygodniu).

i powiem tylko jedno. kurwa starzeje sie. a poczym poznaje? ze wszystkie ciacha, na ktore zawsze lecialam, staly sie z dnia na dzien starymi dziadami. george clooney - hello?? nie dosc, ze badziewna fryzura to kurde calkiem biala. no nie mogli go jakos podrychtowac? a potem niemalze spadlam z kanapy jak wkroczyl antonio banderas z wielka, siwa broda. wtf??!!!? melanie wiadomo, niedlugo zamieni sie w cat lady , no ale uber-ciacho antonio? co on kurde teraz, trenuje do roli fidela castro u schylku zycia? jedyne co mnie uspokoilo to meryl streep, zawsze wyglada tak samo, czas stanal w miejscu, gracja i talent. everybody loves meryl. jednym ze najsmieszniejszym akcentow wieczoru byl jednak ryan seacrest, ktory powiedzial sarah jessica parker, ze sie w ogole nie starzeje. nawet SJP sie zawachala, i zdecydowanie bylo widac ze jej mozg skanuje instesywnie, czy w tej niewinnej wypowiedzi znajduje sie sarkazm. me love me some carrie bradshaw, no ale ludzie. ze tak powiem poster child jesli chodzi o zestarzenie sie na oczach mas.

a na marginesie to ta laska z avataru na normalnie jest przesliczna. troche jak thandie newton. no i kto mial najfajniesza suknie Waszym zdaniem?

Sunday, March 7, 2010

a wiosna przyszla pieszo


wyciagnelam z szafy z zimowej hibernacji moje flip flops. oficjalny koniec zimy, czyli generalnie 70F/sunny do listopada.

Friday, March 5, 2010

the firsts

po raz pierwszy w zyciu chyba nie bede ogladac oskarow. no ludzie, co za beznadziejny rok. ok, dobra, inglorious basterds bdb a nawet celujacy, no i kreskowki rzeczywiscie dopisaly (na up plakalam jak bobr, fantastc mr. fox tez byl fajny, bo bardzo neurotyczno-wes-andersonowski)... ale reszta? crazy heart - ziew, nuda & cliche. czy tylko mi sie wydaje, ze scenariusz niemalze kalka zeszlorocznego wrestlera, tyle ze o loserze muzyku a nie o loserze wretlerze? i avatar jak czeresienka na oscar sundae... phhhhlease...

w zeszla sobote rozpakowalam 3 ostanie pudla. tzn. dwa rozpakowalam a trzecie wepchnelam do szafy bo mi zabraklo sil. tak symoblicznie, wiecie, zeby nie bylo idealnie. oraz wreszcie mam swoj wlasny office. po raz pierwszy w zyciu mam wlasne biurko, wlasny fotel i sie normalnie musze szczypac zeby uwierzyc. teraz tylko jakies dekoracje, bo jest troche bezowo i mochromatycznie.

oraz w czwartek przyjezdzaja tesciowie. nasi pierwsi goscie.