Thursday, April 22, 2010

ny, ny

wrocilismy z ny. pierwsza od dwoch lat wizyta, trzecia od wyprowadzki w 2005. impresja ogolna: jak ja przezylam w tym miescie 6 lat, jest to dla mnie tajemnica. permanentny chaos & i generalnie head spin 24/7. fakt, ze chaos fascynujacy i w kwestii people watching chyba nie ma lepszego miejsca na taej planecie. jak widac na moim przykladzie z wiekiem ludziom zmieniaje sie priorytety. natomiast tych przyjazni z tego okresu nic nie zastapi i generalnie te kilka dni spedzonych z BFF's jest bezcenne :-)

sex & the city


fire escape

highline park

empire state @ highline park

home of the ipad

14th & 8th

boricua

bedford ave

towards holland tunnel

lower east side


high fashion

Friday, April 2, 2010

time to eat

w roku 2010 podtrzymuje tradycje zapoczatkowana w grudniu 2009, a mianowicie nieobchodzenia swiat o podtekscie religijnym. thanksgiving, 4 lipca, mila kolacja z indykiem tudziez barbakiu z hamburgerami, prosz bardzo. ale xmas czy wielkanoc - cos mi sie ulalo, cos gdziec peklo i te swieta sie auto-wymazaly z mojego zycia. i generalnie na boze narodzenie 2010 planuje juz wakacje w cieplych krajach. i owszem, byc moze ma to zwiazek z infiltrajca religijna jaka ma miejsce ostatnimi czasy w wersji stereo. bardzo mnie kusi zeby zrobic screenshota mojej skrzynki emailowej, gdzie katolickie slowo na niedziele od mojego ojca uplasowalo sie tuz nad przypomnieniem tesciowej o nadchodzacym passover (maz tez w tym roku olal, ale on to ma chociaz bad jew guilt syndrome, a mnie to kompletnie nie rusza). tak sie sklada, ze obie rodziny sa religijnie bardzo gorliwe i generalnie gorliwosc ta wyrazana jest w bardzo licznych emailach a potem follow-upach telefonicznych. i obawiam sie, ze moze byc tylko gorzej.

acha, hipstamatic jeszcze mi sie nie znudzil ;-)



santa cruz diner

jukebox

surfer x-ing

time to eat

blood orange