Saturday, March 5, 2011

golden state of mind

czytam bloga kolezanki salon i wtem. widze. w linkach swoje imie. klikam. no faktycznie, url ciagle dziala. internety mnie jeszcze nie wyrzucily. co wiecej, nadal pamietam jak sie zalogowac.

chcialoby sie napisac z nowym rokiem nowym krokiem, ale to juz marzec wiec nie bardzo nowy rok. od ostatniego wpisu minelo bodajze 8 miesiecy i nie wiem nawet jak je podsumowac w dwoch zdaniach . zyjemy. pracujemy. kalifornia nadal fajna. nawet w filmie social network zuckerberg mowi "California's the place we've gotta be" wiec to pewnie prawda. nadal nie bylo epickiego trzesienia ziemi. kryzysowi w amerycie sie nie dajemy. o obama-care nie mam na prawde zdania (moj tata co tydzien sie pyta przez telefon jak obama a ja serio nie wiem). o, bylismy na hawajach. white christmas bylo mai tai christmas i od teraz mam zawsze zamiar spedzac chritmas z drinkiem z palemka w lapie. oraz, last but not least, pojawil sie tez nowy futrzany czlonek rodziny. ike.




Tuesday, June 22, 2010

the more he looked inside the more piglet wasn't there

mam ostatnio wstret do slowa. pisanego jak i mowionego. glownie pisanego. albowiem tak.

srednio co 3 tygodnie musze robic archiwacje mojej skrzynki pocztwej outlooka, bo mniej wiecej z taka czestotliwoscia pojawia sie wiadomosc : "you have exceeded the size limit on your mailbox". ale przejdzmy do konkretow:

ilosc emaili od 2 czerwca do dnia dzisiejszego (circa 3 tygodnie): 1587 sztuk
emaile w maju (2 tygodnie urlopu): sztuk 1405. slabo, bo tylko dwa tygodnie w robocie.
emaile w kwietniu: sztuk 2068

you get the picture. jak nie odpowiadam na emaile personalne, to juz wiecie dlaczego.

odnosnie slowa mowionego, srednio 4 odziny dziennie spedzam na zebraniach. pitu pitu, pierdu pierdu.

hello, my name is ania and i am a corporate whore.

za to kompletnie uzaleznilam sie od seinfelda. wciagam srednio dwa-trzy epizody na wieczor.

Monday, May 17, 2010

are you coming or going?

no wiec od 2 maja do dnia dzisiejszego sprawy mialy sie nastepujaco:

san francisco-frankfurt-poznan-stargard szecinski-szcecin/slub-poznan-frankfurt (po 14 godzinach na lotnisku bylo mi na prawde wszystko jedno)-houston/slub-phoeninx- L.A- san jose.


tzn pisze troche na wyrost bo jestesmy jeszcze w houston ale zaraz jedziemy na lotnisko.
werdykt: rodzina meza w neurozie jednak, jednak przebija moja rodzine. teraz marza mi sie hawaje co mam zamiar uskutecznic z premedytacja na christmas. oraz mam nadzieje ze nikt sie juz nie bedzie chajtal przez nastepna dekade, co jest zreszta prawdopodobne bo jestesmy juz jednak w tym sedziwym wieku co raczej ludzie sie rozwodza (panna mloda dowiedziala sie o 4 rozwodach znajomych via rsvp's w sensie sorry przychodze bez osoby towarzysacej bo sie rozwodzimy). paradoksalnie upilam sie bardziej w houston gdzie serwowali tylko wino vs. morze wodki w PL. glownym conversation piece tutaj bylo ze wiecie na polskim weselu to stawiaja butelke wodki przed kazdym gosciem. w houston tradycyjnie maz pojechal na kawalerskie tzw. party bus i wrocil 24 godziny pozniej. strasznie zaluje, ze mnie ze soba nie wzieli.

Saturday, May 1, 2010

2

2 kontynenty
2 wesela
2 tygodnie

ready... set.. go!

a ja w tak zwanej ciemnej dupie czy bladej dupie czy jak sie teraz mowi

Thursday, April 22, 2010

ny, ny

wrocilismy z ny. pierwsza od dwoch lat wizyta, trzecia od wyprowadzki w 2005. impresja ogolna: jak ja przezylam w tym miescie 6 lat, jest to dla mnie tajemnica. permanentny chaos & i generalnie head spin 24/7. fakt, ze chaos fascynujacy i w kwestii people watching chyba nie ma lepszego miejsca na taej planecie. jak widac na moim przykladzie z wiekiem ludziom zmieniaje sie priorytety. natomiast tych przyjazni z tego okresu nic nie zastapi i generalnie te kilka dni spedzonych z BFF's jest bezcenne :-)

sex & the city


fire escape

highline park

empire state @ highline park

home of the ipad

14th & 8th

boricua

bedford ave

towards holland tunnel

lower east side


high fashion

Friday, April 2, 2010

time to eat

w roku 2010 podtrzymuje tradycje zapoczatkowana w grudniu 2009, a mianowicie nieobchodzenia swiat o podtekscie religijnym. thanksgiving, 4 lipca, mila kolacja z indykiem tudziez barbakiu z hamburgerami, prosz bardzo. ale xmas czy wielkanoc - cos mi sie ulalo, cos gdziec peklo i te swieta sie auto-wymazaly z mojego zycia. i generalnie na boze narodzenie 2010 planuje juz wakacje w cieplych krajach. i owszem, byc moze ma to zwiazek z infiltrajca religijna jaka ma miejsce ostatnimi czasy w wersji stereo. bardzo mnie kusi zeby zrobic screenshota mojej skrzynki emailowej, gdzie katolickie slowo na niedziele od mojego ojca uplasowalo sie tuz nad przypomnieniem tesciowej o nadchodzacym passover (maz tez w tym roku olal, ale on to ma chociaz bad jew guilt syndrome, a mnie to kompletnie nie rusza). tak sie sklada, ze obie rodziny sa religijnie bardzo gorliwe i generalnie gorliwosc ta wyrazana jest w bardzo licznych emailach a potem follow-upach telefonicznych. i obawiam sie, ze moze byc tylko gorzej.

acha, hipstamatic jeszcze mi sie nie znudzil ;-)



santa cruz diner

jukebox

surfer x-ing

time to eat

blood orange

Sunday, March 28, 2010

im feelin hipsta

$1.99 + hipstamatic (+ajfone) = i ty mozesz byc artystom






autoportret w lustrze w lazience

Wednesday, March 24, 2010

BULGING reform?


ok, UMARLAM. podeslal mi maz. prawdziwe.

Wednesday, March 17, 2010

spring bouquet my ass

nastala oficjalnie wiosna i nowa jakosc zycia. tak wiec w duchu spring forward, spring cleaning i nowa ja udalam sie celem nabycia cieni do oczu coby sie odmlodzic. przybywszy do macy's truchcikiem udalam sie do diora i tam mnie zastal bardzo nadety i obrazony na zycie queen. i niestety bynajmniej nie alexander. no wiec tlumacze, ze chce oko rozjasnic. a on mi maluje pol godziny spring bouquet. co sie przelozylo na smokey eye. wiec mowie, panie, ja mam wory i since pod oczami, wiec ja na prawde wole cos jasnego. a on mi na to pedzluje concelaer. to ja na to dziekuje, mam wypasiony concealer (btw, laski - YSL concealer rzadzi), i spring boquet my ass. ewidentnie nie byla mi dana nowa ja w departamencie cieni do oczu. przyznam jednak, ze co do diora to laski, odkrycie zycia: creme de gloss sweet praline. to co pisza, ze revolutionary & lush & sexy- sama prawda. rewolucja w tubce.

to tyle w temacie wiosennym. w temacie ogolnym, to mijajac dzis little ceasar's pizza katem oka zauwazylam kobiete wymachujaca pomaranczowa plansza: "HOT & READY". kurtyna.

Friday, March 12, 2010

imma bitch and i like it

przyjechali tesciowie na 4 dni z trzema walizami laczna waga ok. 50kg (nie zartuje, przysiegam). oddalismy im nasze king size loze a sami zaleglismy na podlodze w moim offisie. chyba rozpoczne konkurs czyli tesciowie sa najbardziej neurotyczni. neurosis galore. nawet nie wiem, z ktorej strony to ugryzc... poza tym mam mega-headache. w pracy wszyscy mi mowia, ze jestem zbyt nerwowa and calm down. acha, dostalismy do powieszenia nad drzwiami zydowska mezuzze. teraz tylko przyjedzie moj ojciec w odwiedziny z krzyzem, zalozy sie ktos? obstawiam 20 bucksow.