Saturday, February 27, 2010

sum of all thrills

wczoraj jak co roku przyszla paczka od tesciow ze slodyczami z okazji swieta purim. w srodku znajdowala sie kartka opisujaca, co jest swietowane. komentarz meza : "yet another jewish holiday celebrating our escape from annihilation".


6 comments:

hjuston said...

a jakie slodycze dostajecie. pytam z ciekawosci bo ja niby teraz slodyczy nie jem z okazji postu, ale na przyklad dzisiaj zjadlam sobie ze 20 cadbury mini easter eggs

Lancelot said...

A jak Wam się udaje łaczyć sprzeczności w obu tych religiach? Katolicyzm to religia nawracająca. Z kolei judaizm bardzo odwołuje się do korzeni.

ania k said...

hjuston, slodycze zwykle plus ciastka o nazwie "hamentashen"

http://en.wikipedia.org/wiki/Hamantash

wysylane sa przez jakas organizacje, do ktorej nalezy tesciowa, wiec pewnie jak placa za ta paczke to czesc idzie na swietobliwe cele

lancelot - witam u siebie, bardzo ciekawe pytanie. jesli chodzi o religijnosc to ja jestem w skali 0-10 pewnie cos 0.5 (i to tylko ze wzgledu na wychowanie i tradycje), moj maz natomiast, jak slusznie zauwazasz, jako zyd bardziej kultywuje tradycje. z rodzinami to inna sprawa. moja rodzina na przyklad jak najbardziej nalezy do tych nawracajacych.

Lancelot said...

Witaj Aniu K.
Wracając do kwestii religii, myślę, że angielskie przysłowie " too much pudding killed a cat", ma związek z naszą, polską religijnością, ona jest trochę nabyta, wrodzona, zastana, nie jest naszym wyborem lecz czymś co przyjmujemy z dobrodziejstwem inwentarza. Byłem parę lat temu w Stanach i zaskoczyła mnie irlandzka diaspora oraz amerykanie- katolicy to zupełnie inni katolicy niż u nas. Nie chcę Cię męczyć tematem skoro jesteś 0.5 w skali 0-10. Ale prywatnie zazdroszczę głęboko wierzącym, bo daje im to siłę i wewnętrzny spokój, czyli przewagę nad nami, którzy albo wątpią albo są on the way to, albo sa 0.5, etc. Pozdrawiam.

Lancelot said...

A tak w ogóle to w Irwin, CA mieszka Edyta, która jakiś czas temu wyjechała do US no i adaptuje się. Może jak napiszę to też napisze coś na Waszym blogu. Pozdrawiam.

ania k said...

lancelot, masz racje, amerykanscy katolicy sa bardzo wyluzowani w porownaniu z polskimi. niemalze inna religia. tak sie sklada, ze w naszym slubie uczestniczyl i katolicki/amerykanski ksiadz (oraz rabinem) i bylo bardzo milo, bez presji i dziwnych podtekstow. co do irvine to chyba bardzo daleko od santa cruz?