Friday, April 2, 2010

time to eat

w roku 2010 podtrzymuje tradycje zapoczatkowana w grudniu 2009, a mianowicie nieobchodzenia swiat o podtekscie religijnym. thanksgiving, 4 lipca, mila kolacja z indykiem tudziez barbakiu z hamburgerami, prosz bardzo. ale xmas czy wielkanoc - cos mi sie ulalo, cos gdziec peklo i te swieta sie auto-wymazaly z mojego zycia. i generalnie na boze narodzenie 2010 planuje juz wakacje w cieplych krajach. i owszem, byc moze ma to zwiazek z infiltrajca religijna jaka ma miejsce ostatnimi czasy w wersji stereo. bardzo mnie kusi zeby zrobic screenshota mojej skrzynki emailowej, gdzie katolickie slowo na niedziele od mojego ojca uplasowalo sie tuz nad przypomnieniem tesciowej o nadchodzacym passover (maz tez w tym roku olal, ale on to ma chociaz bad jew guilt syndrome, a mnie to kompletnie nie rusza). tak sie sklada, ze obie rodziny sa religijnie bardzo gorliwe i generalnie gorliwosc ta wyrazana jest w bardzo licznych emailach a potem follow-upach telefonicznych. i obawiam sie, ze moze byc tylko gorzej.

acha, hipstamatic jeszcze mi sie nie znudzil ;-)



santa cruz diner

jukebox

surfer x-ing

time to eat

blood orange

10 comments:

ania_2000 said...

good.

precz z terrorem swiatecznym:) niech zapanuje alleuja i freedom i ludzie niech swietuja czy nie jak im sie podoba. i dyskutuja sobie lub nie o wyzszosci swiat bozego narodzenia nad wielkanoca lub odwrotnie.

ja bede zapijac jajeczka mimoza, oraz baileys = ktory sobie wlasnie sama robie, tzn gotuje puszke skondensowanego mleka, nastepnie zmieszam z wodka i kawa.
i zjem uszy zajaczkowi. i nie tylko hehe

ania said...

Diner kapitalny. Ale klimat.

Wielkanoc z reguly tez odpuszczam. Zupelnie jej nie czuje. No ale z racji bycia mama zabiore chyba jutro Zosie na swiecenie pokarmow, jak nie bedzie lalo.

Hjuston said...

Ja wielkanoc zawsze lubilam bardziej niz boze narodzenie. Teraz bardziej lubie boze narodzenie glownie ze wzgledu na lights in the heights. Jutro napisze u siebie cos na temat tych dwoch swiat, ale nie bede tu uprzedzac- zapraszam do przeczytania Bo bedzie warto. Zalamiecie sie.
My w tym roku nie idziemy jednak swiecic. Mielismy isc ale pogoda jest tak fantastyczna ze stwierdzilismy ze trzeba wykirzystac ja na pikniki w sobote I w niedziele. Ale zeby zachowac tradycje zrobilam salatke warzywna I upieklam sernik.

Kasia said...

Dla mnie swieta sa wazne i "religijnie" i "tradycyjnie".
Idziemy "ze swieconka" do amerykanskiego kosciola. Przychodzi z 20 osob - glownie Polacy i Niemcy:)
aniak - chyba cos w tym jest, ze im bardziej rodzice probuja nas przekonac do pewnych rzeczy, tym bardziej sie buntujemy i nas to wkurza. U mnie bylo tak nie z religia czy swietami ale z co najmniej jedna bardzo wazna decyzja zyciowa.
No to zycze milego weekendu!

sorbet5 said...

Zazdroszcze. Z racji posiadania dziecka obchodze swieta, choc coraz czesciej jest to juz taka sztuka dla sztuki, bo dziecko coraz wieksze i w tych swietach uczestniczy ledwo ledwo...
Moze kiedys uda mi sie uciec na jakies swieta do cieplych krajow...

Hjuston said...

KOchaneczki, napisze ta swoja notke jutro Bo dzis znowu nie mam interku (ATT sucks)

ania said...

Jakis updejcik by sie tu przydal i relacja z Nju Jorku. Pretty please.

ania k said...

ania, done :-)

ania said...

Ha, mowisz i masz.

ania k said...

no ba...