Sunday, October 18, 2009

nie samym chlebem czlowiek zyje

- a w przelozeniu na nasze to mozna by powiedziec, ze nie samymi morgeciami i kosztorysami. w zwiazku z tym postanowilismy troche sie oderwac, wskoczylismy na rowery i wzielismy pojechalismy po sasiedztiwe na open studios art tour, imprezie organizowanej co roku a majacej na celu przybilzenie masom lokalnych artystow . okazuje sie, ze gdzie mieszkamy to prawie co drugi to artysta. w sumie bylam zaskoczona bardzo poztywnie, tym co mialam mozliwosc zobaczyc. klimat troche kosmiczny, bo duzo tych ludzi ma swoje pracownie w domu, wiec sie czesto wchodzi do cudzego domu i oglada sztuke pomiedzy kanapa a kuchnia. zaczelismy wczoraj od naszego sasiada ulice obok, ktory jest wlascicielem bardzo milego border collie o imieniu tailor, ktora to sie kolegowala z nelo. strasznie zaluje, ze facet nie ma strony, bo jego prace a wlasciwie ilustracje sa fantastyczne. kupilismy dwie a w sumie moglabym miec wszystkie. przy okazji wzielismy tailor na spacer i w sumie omalo nie poplakalam sie z tesknoty za nelo. dzis objechalismy kilka innych pracowni, maz zanabyl jedna grafike. na koniec dotarlismy do tej pracowni i zachorowalam na TEN OTO obraz. west cliff w nocy. generalnie wszystkie inne tez sa rewelacyjne i wszystkie prawie przedstawiaja nasze sasiedztwo. do TEJ restauracji jezdzimy na tacos, TU kupjemy piwo poznym wieczorem a TO nasze ulubione kino.

5 comments:

hjuston said...

tez bylam kiedys na takiej wycieczce po naszej okolicy. i tez studia byly albo w domu, albo w garazu albo na pieterku. bardzo mi sie podobalo.

AnetaCuse said...

Też bym tak chciała. U nas są najwyżej art fairs.

ania said...

Hopperowski ten obraz, ktory Ci sie podoba (przynajmniej w moim odczuciu). Fajny. W Chicago jest dzielnica, w ktorej w drugi piatek kazdego miesiaca mozna zalapac sie na taki sam tour w galeriach mieszczacych sie wlasnie glownie w domach. Bylismy latem. Jakos nigdy sie nie zebralam na napisanie o tym i zdjecia. Super sprawa i swietnie, ze mieszkasz w takiej okolicy.

ania k said...

hjuston, na montrose, tak? czy mowilam Ci, ze moj maz tam mieszkal swojego czasu?

aneta, na art fair akurat nigdy nie bylam

ania - no wlasnie, hopper to pierwsze, co mi przyszlo do glowy. oryginal tego west cliff w nocy jest wspanialy i duzy rozmiarem. fajnie ogladac takie hopperowskie interpretacje swojego sasiedztwa. na oryginal nie stac mnie niestety wiec mysle, ze moze zamowie duza odbitke (print).

sorbet5 said...

Fajne takie obrazy. Mnie sie najbardziej podoba Wasz kiosk z piwem :)

A ta dzielnica, o ktorej Ania pisze, nazywa sie Pilsen, zeby bylo smieszniej. Ale piwa na tych tourach nie daja, tylko wino :)))