Saturday, December 5, 2009

scrooge

osmanowie: 1, kocie siki: 0.

po dwoch tygodnieach zdzierania wykladzin, wycinania betonu, zdzierania a potem wycinania framug, wycinania scian, schodow -generalnie niemalze rozebralismy dom a potem z powrotem poskladalismy- dom WRESZCIE WRESZCIE nie smierdzi kocim moczem. lovely, nieprawdaz? bo nie pisalam, ze kupilismy wielki (jak na warunki lokacyjne rzecz jasna, bo na texas to raczej pewnie wielkosci garazu) dom bo korzystnej cenie bo raz -forclosure, a dwa- jebane pardon my french kocie siki. przed kupnem inspekcja (ta za $500 i nasza wlasna nosowa) wskazala owszem, kocie siki sa, ale jak zdarlismy podlogi to zwatpilismy z lekka. tzn. nie do konca kupilismy kota w worku (hehe) no ale element niespodzianki zdecydowanie byl.

tak wiec wiecie, do dlugiej listy naszych nowo nowybytych profesji, jak np. california real estate agent czy foreclosure specialist mozemy byc teraz house flippers. klepiemy sie po pleckach, sweat equity to raczej waking up in cold sweat at 4 AM. no ale jest dobrze. wczoraj pojechalam do domu jak jeszcze bylo cos widac za dnia i dom juz jest spowity wewnatrz kolorami lemongrass, malibu beige oraz zanzibar i przyznam jestem zaskoczona, ze wybralam(-ismy) kolory i wyglada nawet fajnie. od poniedzialku podlogarze.

a pozatym przyszedl grudzien. i napisze to, do czego raczej sie glosno nie przyznaje, ale moze jak wreszcie napisze publicznie to mi ulzy. nie znosze swiat. grudzien jest dla mnie najbardziej dolujacym miesiacem w roku. so there you have it. maz mi zawsze mowi don't be scrooge and time to get over your issues. z perspektywy jewish trudno pewnie zrozumiec traume wiecznie beznadziejnych i nie-wesolych swiat w okresie dorastajania w katolicko-monochromatycznym kraju, wiec mu wybaczam. a po swietach sa zaraz moje urodziny a dwa dni pozniej nowy rok a ja mam lekka fobie uplywu czasu rowniez. wiec doubble whammy neuroz.

w tym roku jednak ominie nas caly holiday cheer ze wzgledu na przeprowadzke a 1 stycznia oficjalnie jestesmy wyprowadzeni z obecnego roku. z nowym rokiem nowym krokiem, yay.

11 comments:

AnetaCuse said...

Luuuudzie! Współczuję tych sików. No ale grunt, że do przodu. U nas w tym roku chyba nie będzie choinki, bo nam się nie chce. Uszy do góry! Przetrwasz. Bo nic nie musicie, jeśli nie chcecie. Nam święta szykują się tylko we dwoje, a w Sylwestra 5-ta rocznica ślubu.

Kasia said...

Ania - gratulacje i podziw, ze jestescie tacy dzielni. Ja bym sie za taka robote nie zabrala. A te kocie siki - okropienstwo. Wlasnie wczoraj szefowi kot nasikal na biurko i fatalnie po prostu.
Przykro mi, ze nie lubisz swiat. Ja mam dobre wspomnienia z dziecinstwa - w wiekszosci. To tutaj bardziej mnie denerwuje komercjalizacja i zaczynanie swiat w pazdzierniku.
Zycze abyscie jak najszybciej skonczyli remonty i odpoczeli w nowym domu. A beda zdjecia? Bo nazwy kolorow farby intrygujace.

sorbet5 said...

Nielubienie Swiat rozumiem -- przez wiele lat w PL byly smutne (bez mamy - byla w Stanach), a po slubie zawsze u tesciowej, ktora mnie nie znosila. Dopiero tu je polubilam. Walki z sikami wspolczuje. Przez niezyjacego juz kota musialam zrywac wykladzine i klasc podloge na nowo w jednym pokoju. Chetnie tez bym zobaczyla zdjecia kolorow na scianach.

hjuston said...

ja nie znosze ubierac choinki. jakos mnie to szybko nudzi hehe ;) 2 lata temu sama musialam ubrac cala choinke i z trudem mi to szlo. mysle, ze u mnei jest to rodzinne. moja babcia na przyklad nie pierdzielila sie z ubieraniem choinki. co roku nakladala na nia worek i na strych, a przed swietami wystarczylo tylko zdjac worek.
ja tez chetnei zobacze zdjecia kolorow na scianach. a o kocie to wspolczuje. ja bym pewnie nie wyrobila ze wzgledu na alergie.
kiedy bedziecie w houston?

kobieta pracujaca said...

oj, kocie siki...my tez wlasnie dzis o 1 a.m skonczylismy demolowac nasza piwnice, w ktorej poprzednia wlascicielka trzymala kuwety dla kotow... pozbylismy sie suchych tynkow, wykladziny i podlogi, teraz mamy lysy beton i cegly i wlaczony odwilzacz. nie jest pieknie, ale przynajmniej widac co sie dzieje. powodzenia w dalszych dzialaniach! A co do Swiat, to ja zaczynam je na nowo lubic. Jak bylam mala to lubilam, potem dlugo dlugo nie i w tym roku po raz pierwszy zaczynam sie wczuwac...

ania k said...

aneta - no , u nas tez nie bedzie pewnie choinki w tym roku, z braku czasu. a sywester to w ogole abtstrakcja. jaki sylwester? mialam pomysl isc na koncert w berkeley ale chyba nici.

kasia - ta, ten kicz i mikolaje z koncem pdziernika sa dobijajace. zdjecia zrobie, zrobie

lemongrass (216), malibu beige (213):
http://www.kellymoore.com/site/exteriorColorCard

zanzibar nie moge znalezc

hjuston, w houston pewnie bedziemy w maju. 8 maja w szczecinie slub mojej siostry a 15 maja slub przyjaciol w houston. takze pewnie przed 15 zalecimy jakos.

kobieto, jak masz pytania odnosnie kocich sikow to daj znac na maila. podstawa to jak juz sie wszytko powycina, to nastepnie zamalowac . po dlugich poszukiwaniach stanelo na tym:
http://www.zinsser.com/product_detail.asp?productid=10

acha, beton najpierw zalewalismy tym
http://www.idealtruevalue.com/servlet/the-72045/Detail

a potem na to wlasnie ten primer

salon said...

Co prawda z opóźnieniem, ale gratuluję domku :) Drapanie podłóg, wymyślanie kolorów, malowanie ścian - kiedy sami to robiliśmy, wydawało mi się, że nigdy nie będzie końca, a teraz wspominam to z łezką w oku.

A poza tym pierwsze święta we własnym domu to duża sprawa, nawet jeśli nie lubisz świąt.

ania said...

Kolorki fajne, spokojne. Z kocimi sikami to na pewno by Was zrozumial hazbend, ktory swego czasu pomieszkiwal w mieszkaniu "po kocie" i jako alergik mial cholerne problemy, bo umowa na wynajem podpisana na rok, a on mial ataki astmy w nocy. Wlasciciel wymienil karpety, ale i tak nie pomoglo. Musial sie wyprowadzic. No ja tez w zasadzie rozmiem, bo jako byla kociara wiem, jak smierdzi koci mocz.

ania_2000 said...

wasza walka z kocimi sikami przypomniala mi opowiesc daaawna pana z ladunkoznastwa ktory opowiadal o przypadku wywabiania zapachu?/czy bardziej poprawnie niestety -smrodu - w samochodzie, w ktorym w bagazniku lezaly rozkladajace sie zwloki. ehm. to byly czasy komuny i nikt takich samochodow nie wyrzucal, bo przeciez do jezdznia bardzo sprawny byl - tylko ten swad....No i wywabiono to palona kawa.


no sorry-tak sie skojarzylo.

bardzo fajne te kolory:0)

ania k said...

ania 2000, ale pojechalas z tym trupem w bagazniku. MAM NADZIEJE, ZE NIE BEDZIEMY MUSIELI MIESZKAC W SMIERDZACYM DOMU, BO "STOI" ;-)

ania_2000 said...

:))uff :) dobrze ze sie nie przejelas, bo pozniej tak sobie pomyslalam, ze troche tak hardkorowo napisalam:)
siki kocie w kazdym razie to pryszcz:)i jakby co, to pamietaj o kawie hehe