co jeszcze. johnny cash zdecydowanie bdb jesli chodzi o soundtrack do jazdy po amerykanskich landmarkach. przyznaje, ze mam ogromna slabosc jesli chodzi o man in black. cale szczescie hubby rowniez. slysze "jackson" albo "walk the line" i od razu rynna (nie mowiac juz o tym, ze namowilam meza, zeby zatanczyc na naszym weselu "ring of fire").
a na koniec, to z ciekawostek ornitologicznych - na drzewie obok naszego namiotu mieszkala sowa. bardzo fascynujace stworzenie. raz- samotnik. dwa - wiadomo, zyje noca. trzy - drapieznik. cztery - wyglada dosc wyjatkowo. jak go obserwowalismy wieczorami, to siedzial na samym czubie wielkiego drzewa (jak taki czubek na choince bozonarodzeniowej), i sie kiwal z wiatrem i generalnie nic go nie ruszalo. a w nocy delikatnie pohukiwal (piekne to pohukiwanie, bardzo kojace). potem okazalo sie, ze w drzewie nad nami mieszkala rodzina tego pana, a konkretnie potomstwo, i udalo nam sie przyuwazyc inna sowe karmiaca male. wniosek: do listy gadzetow do zakupienia zostaje wpisana lornetka.
a teraz foto story. jak widac na obrazkach ponizej, przywitalo nas kilka por roku na raz - wniosek taki, ze gory jednak sa nieprzewidywalne.
ice, ice, baby
zaspy, a my w japonkach i szortach
america the beauuutiiifuuul...
born to be free....
widok z naszego namiotu bdb
wiosna w gorach topnieje BARDZO DUZO sniegu. generalnie woda jest wszedzie.
obrazki z marsa, tudziez okolice tracy, california.
a tu kalifornijczy tlumnie wala do domu po dlugim weekendzie - przez marsa.
6 comments:
johnny cash bdb do wszystkiego.
zdjecia super. szczegolnie ten widok z pokoju hotelowego ;)
nigdy nei widzialam sowy na zywo. to znaczy widzialam w zoo ale to sie nie liczy.
acha- chyba mam podobna czapke do twojej tylko taka bardziej jasna.
pięknie...
Matko, wiem o czym mowisz piszac o tym ranczo i bransoletkach. Zeby tylko kurna to bylo takie proste. Zazdroszcze wypadu. Super okolica.
Jak juz powiedzialam na pewnym portalu: sliiiicznie!
I tak jak Ty i Ania tez chetnie bym zostala na zawsze w takich miejscach produkujac bransoletki...
hjuston, czapka z targetu, replika prawie idenycznej ktora zgubilam, a swojego czasu kupilam w bridgeport w sklepie wedkarskim...
ania&sorbet - to co, zakladamy komune produkujaca koralikowe bransoletki w gorach Sierra Nevada ;-) ? a tak powaznie, zawsze jak tam jestesmy, to gdybamy, jakby to bylo miec prace "telecommuting" i kupic tam dom.. ale najpierw trzeba zanlezc takie prace (razy dwa)...
Piekny wypad w piekne okolice - :)) Po takim wyjezdzie to wszystko od razu sie laduje i czlowiek lepiej funkcjonuje.
U nas tez nie wszystkie campsite byly otwarte wlasnie ze wzgledu na snieg i zamkniete przez niego drogi.
Post a Comment