Tuesday, May 19, 2009

ptasie radio

wczoraj ugotowałam bób (po tutejszemu fava beans) i za każdym wgryzieniem się w zielone ziarna przenosiłam się wehikułem czasu do mojego dzieciństwa smutnych lat 80-tych, kiedy to szara puszka brązowego bobu była szczytem moich uniesień smakowych, moim przysmakiem i nagrodą za dobre zachowanie. czy w polsce nadal można kupić bób w puszkach (tu nie, przynajmniej nie w normalnych nie-etnicznych sklepach)? jeśli tak, to następnym razem chyba sobie przywiozę kilka puszek i w razie napadu dżumy emigranckiej będę sobie dawkować.

poza tym na krzew pod naszym okno sypialni wrócił tzw. przedrzeźniacz, czyli po tutejszemu mockingbird. w zeszłym roku też urzędował całe lato pod naszą sypialnią i podejrzewam, że jest to ten sam osobnik, ze względu na to, że tak jak w zeszłym roku zaczyna szaleć głosowo około północy i jak ktoś ma insomnię, to raczej ten kolega w zaśnięciu nie pomoże. nocne koncerty naszego osobistego przedrzeźniacza są fascynujące, bo nie dość, że nadaje non-stop i GŁOŚNO, to naśladuje wszystkie możliwe dźwięki jakie zapewne usłyszał w ciągu dnia, każdy może po 30 sekund, i żaden z nich się nie powtarza. przysięgam. nic dziwnego, że sam darwin się tymi ptakami zainteresował. hubby jednak stwierdził, że mockinbird super, natura rules i w ogóle amazing, ale efekt nieprzespanej nocy mocno go motywuje do zakupu BB gun (jak to po naszemu? ma plastikową albo ceramiczną amunicję). no i co z tym fantem zrobić?

12 comments:

ania said...

No, one sa niezle. U mnie tez czasem piluja w nocy, ale nie az tak bardzo. A nadaja przez cale lato? Moze to tylko taka wiosenna faza?
My za to mamy golebie pasace sie w ogrodku, co doprowadza meza do szalu, bo tych "rat birds" nie cierpi. Sraja bardziej niz inne. Rozmowy o BB gun (po naszemu to chyba wiatrowka) sa rowniez w toku, a takze ewentualnie laskotanie pradem. Dodam, ze poprzedni wlasciciel domu mial podlaczony kabel, ktorym piescil wiewiorki. Kontynualibysmy wiec "chlubna tradycje" (zartuje, oczywiscie, bo pewnie skonczy sie na waleniu w szyby i odganianiu reczno-noznym).

hjuston said...

a to nie jest wiatrowka?
u nas w nocy nie slychac nic oprocz klimy

ania k said...

no właśnie, wiatrówka. ania, widzę, że Twoj mąż to tak trochę jak bill murray w caddyshack. pytanie tylko czemu wiewóry prądem? my też mamy dobre kilka sztuk na naszym dachu/drzewie, ale jakoś szkód nie widziałam. choć może to kombinacja wiewiór i srających gołębi wszystkich na raz jest wybuchowa?

hjuston, no tak, u was to głównie klima o tej porze roku.

ania said...

Nie pamietam, co ten poprzedni wlasciciel mial do wiewiorek. Moze wyzeraly jedzenie dla ptakow, jesli starszy pan je dokarmial? My w kazdym badz razie do wiewior nic nie mamy.

ania k said...

a może ten pan dokarmiał gołebie hehe i stąd tak Was kochają

Anonymous said...

można kupić bób w puszkach. Często sprzedawany jest pod nazwą nie fava beans, a broad beans.Czasem Trader Joe ma. Ja też mam wspaniałe bobowe wspomnienia z dzieciństwa, tylko, że mi to Babcia gotowała ten bób własny. No to ja dokładnie to samo teraz robię. Strasznie łatwo się go hoduje, właściwie sam rośnie tylko trzeba puścić sznureczki i podlewać. No a potem zrywanie, gotowanie - to wielka frajda. I w hamaku relaks. Jak teraz widzę moją córkę robiącą to samo co ja robiłam (zrywanie, bujanie się w hamaku z książką) to bardzo mnie to wzrusza. Babci wiadomo już nie ma (mojej), ale tego typu wspomnienia mnie dosłownie rozkładają. Rozumiem więc bobowe sentymenty świetnie.

Anonymous said...

O tym bobie i hamaku to Alicja pisała. Pozdrowienia.

sorbet5 said...

Mockingbirds tez u nas sa. Zaczynaja sie drzec o 2am. Lubie je, ale o 2am moglyby jednak trzymac dziob na klodke.

Wiewor nienawidze! Wyzeraja mi wszystkie rosliny cebulowe! Skubane obserwuja z korony drzew gdzie sie co sadzi, potem schodza na ziemie, wygrzebuja cebulki, zzeraja je i zostawiaja tylko takie nedzne okruchy... Acha, i jeszcze mi swieczki zjadly. Tak, takie swieczki, co na dworze stoja.

Bob tez kojarzy mi sie z dziecinstwem. Lubie go i bardzo sie ucieszylam, gdy go znalazlam w Trader Joe's, ale tak obiektywnie rzec biorac, to mysmy jednak mieli dosc szare i ubogie dziecinstwo...

ania k said...

powiadacie Trader Joe's? jutro akurat jade, wiec zajrze na odpowiednia polke.

AnetaCuse said...

Hm, kota kup?

ania k said...

aneta, kot odpada ze wzgledu na nasze kozmarne alergie ;-)

AnetaCuse said...

Latem jak mamy pootwierane okna i wszystko słychać często używamy wiatraka, bo tłumi wiele dźwięków.