okazuje się, ze nawet butelka purellu jednak nie ochroni przed czyhającymi wirusami. hubby wrócił ze zużyta butelką owego specyfiku ( o dziwo ma jeszcze skórę na rekach), ale też i z całym dobrodziejstwem przeziębienia.
okazuje się też, że „restrukturyzacja” nie dla wszystkich musi oznaczać bruk oraz kuroniówkę. Może oznaczać szczebelek w górę drabiny-machiny. w każdym razie – NIE NARZEKAM. na dzień dzisiejszy przynajmniej. do następnej rundki.
9 comments:
niezle kaszla na tym festiwalu hehe
mam nadzieje, ze twoj mezulek szybko wyzdrowieje
hjuston, a co, najlepsza kaliformijska gandzia (choc kto wie, moze i meksykanska). mezulek, dziekujemy bardzo, lezy i sie domaga, a to soku, a to zupy.
czyzby pani Ani naleza sie gratulacje z okazji job well done?:))) jeeeej:))
mezulkowi podac garlic, bo czysci krew, - i czerwone winko - bo pedzi mocz i zrobic mu oklad wiadomo z czego - to go przedziwnie wzmocni.
Alez w twoim miasteczku wesolo:)
http://www.santacruzsentinel.com/ci_12308505?source=most_viewed
no niestety najlepsza to jest ponoc alaskanska hehe (cytuje kolege z kalifornii)
ania_2000: jeeeej & dzieki :-) niezly artykul wyciagnelas. w sumie jak na SC to norma.
hjuston, alaksanska? chyba taka hodowana w piwnicy!
w jakiej piwnicy. czy widzialas kiedys plody rolne z alaski? wszystko co rosnie tam latem jest o wiele wieksze niz wszedzie indziej ze wzgledu na dlugosc dnia. jak znajde to przesle ci kiedys zdjecie najwiekszej kapusty jaka w zyciu widzialam (wielkosci beczki). no i marycha podobno tez. serio.
hjuston - ewidentnie nie widzialam :-) poka zdjecie
juz ci wyslalam mejlem
Post a Comment