Tuesday, August 18, 2009

WTF, czyli z cyklu "a juz myslalam, ze nic nie jest w stanie mnie zaskoczyc"

na dworze upal, przyszlam w sukience do roboty i siedze i trzese sie z zimna, gardlo mnie rozbolalo. kiedys pracowalam w takim jednym biurze, i erkondyszyn latem tak tam pizdzil, ze ludzie sie grzali tzw. farelkami pod biurkiem. LATEM. dzis nawiazala sie dyskusja na temat gupiego erkondyszyn i tego, ze okien nie da sie otworzyc w biurze. i czego sie dowiedzialam. TADAM: okna sie nie otwieraja, zeby przez nie nie wypasc i nie pozwac firmy do sadu. czyli chodzi o tzw. liability i takie obowiazuje prawo w calym stanie kalifornia. niniejszym wiec odwoluje wszystko co powiedzialam dobrego o hameryce, prosz bardzo, europejczycy moga sie z nas smiac ile chca.

18 comments:

ania said...

Z klima to chyba wszedzie jest tak samo, jak Boga kocham, bo z kim nie gadam, to u niego/niej w biurze jest dokladnie tak samo. U mnie oczywiscie tez. Trzymam dwa sweterki na krzesle, bo nie znasz dnia ani godziny. Najbardziej rozbraja mnie taki scenariusz - na dworzu jest jakies 80-85F. Klima w biurze nastawiona nie wiem na ile, troche za zimno, ale da sie wytrzymac. Slupek skacze dwa, trzy stopnie do gory i jakis baran z administracji obniza temperature w calym budynku do punktu, ze bez swetra ani rusz. Po trzech godzinach mam zimne nogi. No gdzie sens i logika sie pytam? Normalnie sa poj...ni z ta klima tutaj.
A okna u mnie tez pewnie sie nie otwieraja.

AnetaCuse said...

Podpisuję się pod stwierdzeniem Ani. W jakimkolwiek biurze pracowałam, nigdy nie otwierały się okna, i albo jest za zimno, albo za gorąco. A tak, i również we wszystkich biurach w jakich pracowałam używało się latem pod biurkiem farelki - tak, ja też. Do pracy nigdy bez swetra nie chodzę, a w tym roku u nas dopiero teraz nastały upały i dopiero od dwóch dni da się wysiedzieć w krótkim rękawku. Acha, i zawsze noszę skarpety i kryte buty (tzn. nie noszę spódnic ani sukienek), bo nogi i stopy zamieniają mi się w sople lodu. Bezmózgowie.

hjuston said...

skopiuje ode mnie z bloga (kiedys pisalam o tym pizdzeniu w biurach), bo nie bede drugi raz tego samego pisac:

tak mi sie jeszcze przypomnialo, ze pare tygodni temu czytalam artykul o tym, ze w houston sprzedaz grzejnikow nie jest sezonowa. tyle samo ich sie sprzedaje zima co i latem. latem oczywiscie ze wzgledu na to, ze ludzie musza sie dogrzewac w pracy bo ich mroza klima wlasnie.

moj maz przez ostatnie 2 lata b narzekal, ze sie w pracy gotuje. zmienil nawet garderobe i chodzil do pracy w koszulach z krotkim zamiast z dlugim. teraz zmienil grupe i ma w nowym biurze niezla lodowke. ostatnio przyszedl z tak przemarznietymi stopami, ze az musial sie wykapac.

jesli zas chodzi o te okna to ogladalam ostatnio e2 design - odcinek o federal building w SF
(dokladnie ten
http://www.pbs.org/e2/episodes/208_greening_the_federal_government_trailer.html )
i prosze ja ciebie- w tym budynku okna sie otwieraja. specjalnei to nawet podkreslili. nie wiem wiec czy oni sa poza prawem czy jak, ale pokazywali nawet jak sie je otwiera ;)

ania k said...

jak pracowalam na manhattanie na 10 pietrze, to wszystkie okna sie otwieraly. ale to byl stary budynek, przedwojenny.

co do SF kolega wlasnie mi powiedzial, ze w SF sie otwieraja, ale jego zdaniem tylko w starych budynkach. moze to nowe tak sie intelygentnie otwiera, ze nie da sie wypasc?

hjuston said...

pewnie tak, bo to byl inteligentny budynek. chodzilo o to, zeby dac pracownikowi poczucie mozliwosci kontrolowania temperatury. bo to niby sprawia, ze bardziej kocha sie swoja prace ;) z czym sie zgadzam oczywiscie

Milusiaki said...

To ja sie rowniez wypowiem, ze u nas pizga niemozliwie. Okna sie nie otwieraja. Sweterki mam na krzeselku, nogi zimne i nos lodowaty. Na dodatek kolejka, ktora jezdze do domu (Metra) ma tylko 2 ustawienia: cieple i zimne. Zimne to ekstrema. Bez okrycia wierzchniego ani rusz.

Kasia said...

Mi ostatnio jest zimno wszedzie: w biurze, w sklepie, w restauracji a najbardziej w kosciele. W pracy jak i Wy mam "dyzurny" sweterek a jak mi jest super zimno to ide sie "ugrzac" na zewnatrz. A okna to u mnie sie otwieraja ale moje biuro jest w domu (nie moim tylko na posiadlosci szefa) wiec to inna bajka.

ania k said...

im wiecej piszecie, ze u Was okna tez sie nie otwieraja, tym bardziej intryguje mnie to okno mojego starego biurowca na 10 pietrze na manhattanie. i to jest dopiero pytanie z cyklu WTF.

ania_2000 said...

ja pracuje na parterze. i tez sie nie otwieraja.
no sorry, ale do tego musicie przywyknac - A/C jest w publicznych miejscach wszedzie, i trzeba sie z tym pogodzic. Tez marzne i zakladam skarpety w pracy, kompletna paranoja, ale wole to, niz sie pocic jak eksjuz maj frencz - szczur.
jak wspomne wizyte w PL latem i jazde tramwajem, w tloku, i sam widok - nawet nie ODOR tylko widok tych podniesionych pach - to mi sie slabo robi, i z radoscia wole ubrac moje skarpety.

ania k said...

ja do erkondyszona w sumie jestem generalnie przyzwyczajona, tylko dzis sie dalam tak zakoczyc znienacka, bo jestem w innym budynku korporacji i jest zdecydowanie zimniej niz w starym. zgodze sie, lepiej marznac niz pocic jak szczur. szkoda tylko, ze nie da sie jakos wyposrodkowac.

natomiast mam problem w kwestii przyczyny tych okien nieotwierajacych sie. do tego typu logiki pewnie nigdy sie w 100% nie przyzwyczaje.

co do skarpet to mowiac szczerze nie widzialam jeszcze tego patentu w biurze. a jak wstajesz od biurka to je sciagasz?

Milusiaki said...

I jak to tak? Szpileczka i do srodka biala skarpeta frote?

Kasia said...

ania2000- masz racje - juz wole marznac niz przypomniec sobie wizje tramwaju/autobusu i podnisionych pach w PL

AnetaCuse said...

No skoro już o skarpetach... Trzymam w pracy (uwaga!) kapcie robione na szydełku. W rzadkich przypadkach kiedy pojawiam się w pracy w sandałku na bosą stópkę, siedzę sobie w tych kapciach. Oczywiście kiedy gdzieś idę to je wymieniam na sandałki, a biurko mam takie, że moich stóp nie widać, chyba że ktoś przejdzie na moją stronę.

hjuston said...

ja tak robiam. cieple skarpety, a jak sie szlo do kibelka to zdejmowalam i szpileczki. zdarzlo mi sie tez chodzic w tych skarpetach po biurze

ania_2000 said...

No oczywiscie, ze je zdejmuje jak odchodze od biurka:) u nas nie mozna miec osobistych grzejniczkow, wiec co innego pozostalo?:)Chociaz i tak jak Hjuston zdarzylo mi sie pare razy paradowac tylko w nich;)

ania k said...

bedzie trzeba wyprobowac. kolejny dowod na to, ze czlowiek cale zycie sie uczy.

Milusiaki said...

Mysle, ze zapodam sobie jakies w ksztalcie zwierzakow, z przyczepionymi z tylu ogonami i gumowymi pierdolkami na podeszwie. Calkiem spokojnie bedzie moglo uchodzic za obuwie zmienne:)

Anonymous said...

drogie czytelniczki, jako szczesliwa obywatelka i mieszkanka oświadczam, ze w pracy mam klime, a jak mi nie pasuje to sobie okno otwieram :P moge nia sobie SAMA sterować! możecie mi zazdrościć.