Tuesday, June 9, 2009

holy smokes

a sobotę wybraliśmy się na farmer's market czyli taki gloryfikowany targ, wszystko organiczne i hippie-dippie (pisalam juz o tym wczesniej chyba). oprócz tego co zwykle, czyli zielonych warzyw i owoców, zakupiliśmy też, uwaga, kapustę kwaszoną z wiadra. może w czikago to norma, ale w kalifornii bynajmniej nie. nie była to jakaś tam zwykła przaśna kapucha, tylko wiecie, z kulturami bakterii, organiczna, solą morską z sonomy, wędzonymi papryczkami jalapeno, zainspirowana czymś tam z ameryki środkowej. za niecałe 250ml wysupłaliśmy 7 dularków. śmieszne (dla mnie przynajmniej) taka elewacja kapusty kiszonej do czegoś bardzo ą-ę. a że kapucha była zajebista, to długo w lodówce nie pomieszkała. w następną sobotę chyba znów zainwestujemy.

9 comments:

ania_2000 said...

No bo dobra kapusta kiszona nie powinna w domu stac dluzej niz pare godzin:) Ja raz dostalam taka w ruskim sklepie, mniam! i do tego absolutnie nie tak kosztowna jak twoja:). Bigos byl palce lizac:)

evek/ewwwek/ewa said...

drogo tam u was w tej californii!! jakby cos to czikago moze tansza podeslac! (ciekawe czy kurierem by przyjeli?! ;O)
SMACZNEGO!!

btw - a ogorki kiszone lub malosolne macie?! ;O)

ania said...

O matko, 7 dolcow za 250 ml kapuchy? No to rzeczywiscie musi byc niebo w gebie. Przypomina mi to (moze juz o tym pisalam), jak wyslalam raz meza po suszone grzyby do bigosu. Funt suszonych borowikow kosztowal $100 i pani z deli, ktora je zwazyla (a maz kupil ich dwa na krzyz) osobiscie eskortowala go do kasy, zeby grzybki sie gdzies po drodze "nie zapodzialy".

ania k said...

dziewczyny, przyznaje, ze reka mi zadrzala placac 7 dolarow za kubeczek kapusty. niestety w promieniu 30 km nie ma sklepow w konwencji eastern euopean. w san jose wiem ze sa, ale ja genralnie rzecz biorac unikam jezdzenia po bezdrozach doliny krzemowej i po pracy smigam prosto do domu. ogorki sa w sloikach, produkcji tutejszej. malosolnych to nie jadlam chyba z 10 lat :-(

ania_2000 said...

malosolne zrob sobie sama.
male ogorki sprzedaja, chyba w lipcu zaczyna sie sezon - do tego wiechec kopru i czosnek, zalac goraca ciepla slona woda, i po dwoch dniach jesc. Jak nie ma duzego kopru, to mozna kupic taka przyprawe- pickling - tez moze byc.
Ja uwielbiam malosolne, oczywisicie, gdzie tam moim do takich prawidziwych, polskich - ale mam chociaz namiastke. I zjadam je jak jeszcze calkiem skiszone nie sa, bo zwykle nie moge sie doczekac:)

ania k said...

ania, a w jakim naczyniu robisz? ja w PL widzialam takie z kamionki, ale tutaj nie... zwykly sloj bedzie ok?

ania said...

Ja robie w duzym sloiku. Wychodza bardzo smaczne.

ania_2000 said...

zwykly sloj jak najbardziej, ja robilam tez w misce - we wszystkim da rade, wg mnie najazniejszy w tym jest kamien, tzn. po zalaniu trzeba polozyc najlepiej duzy talerz i przycisnac. Ja przywiozlam z plazy taki duzy rock to tego celu:)
a potem to wszystko zawsze wynosze do garazu, bo w kuchni za bardzo pachnie (dla mnie) co grozi podjadaniem juz pol godziny po zalaniu:)

ania k said...

done deal!! robie jak tylo zobacze na targu te male ogorki