Sunday, April 12, 2009

chasing my own tail

tydzień pod znakiem sajgonu plus weekend pod znakiem nie-relaksu=zło. to tyle w temacie.

a poniżej dla ciekawych nasz stół na passover. wszystkie akcesoria (niejadalne) dostaliśmy w prezencie od teściów.







matzoh ball soup. my pride and joy :-)


kosher for passover. niedobre, ale tradycyjne. smak mniej więcej to taki winogronowy ulepek.

5 comments:

salon nowojorski said...

Po sprobowaniu wina Manischewitz (ktos kiedys przyniosl, pewnie przez pomylke, hi hi) zastanawialam sie, czy to aby na pewno wino czy tylko taki bardzo slodki kompocik. Do dzis nie jestem pewna, ale na powtorna degustacje raczej sie nie zdecyduje ;)

evek/ewwwek/ewa said...

extra, że możesz tego wszystkiego spróbować! wygląda nieźle - nawet jeśli z opisu tak nie wynika do końca ;O)
a była też okazja na świętowanie polskiej wielkanocy?

hjuston said...

super. ja bym najchetniej sprobowala tej ball soup

ania said...

Czy to wszystko jest koszerne? Nigdy nie probowalam kuchni zydowskiej.

ania k said...

salon - no jest to dosc specyficzny smak. moj maz kupuje manishevitz tylko na passover i raczej jako symbol/tradycje, zeby posmakowac i dac dla elijah. kiedys nie bylo innych koszernych win, wiec stad ta tradycja. teraz wina koszerne mozna dostac wszedzie, wiec kupuje je raczej ze wzgledow sentymentalnych.

ewa - polska wielkanoc byla, ale w wersji dosc okrojonej, bo zabraklo mi czasu/sil/motywacji na wieksze planowanie.

hjuston - matzoh ball soup sklada sie z rosolu (moj byl wlasnej domowej roboty z organicznej kury)i kulek z macy, ktore sie zakupuje w postaciu proszku w pudelku. wiec zadna filozofia. ale jak sie wszystko dobrze zrobi, to jest pycha. a poza tym to kwintesencja zydowskiego comfort food :-)

ania - u nas nie wszystko. u osob bardziej religijnych/ortodoksyjnych, np. moich tesciow, zapewne tak.