Monday, July 20, 2009

over my dead body

wczoraj dowiedzielismy sie, ze babcia meza zamieszka w domu opieki, tzw. assisted living. maz ma 2 babcie. jedna ma 100,5 lat, bardzo zaawansowanego alzheimera i w takim domu mieszka od dobrych kilku lat. jest to dom prywatny czyli o wysokim standardzie, na dodatek jewish, wiec teoretycznie wypas, wszytkie potrzeby, zarowno fizyczne jak i duchowe ma zapewnione. druga babcia ma 89 lata. mieszka sama, bo pochowala dwoch mezow, w tym samym mieszkaniu na queens od ponad 50 lat. jeden syn w texasie (na emeryturze, czyli moj tesc) a drugi w new jersey (wdowiec a potem rozwodnik, nie ma dzieci i mieszka sam, ma dom). sprawa dla mnie bardzo ciezka do przetrawienia. bo ta babcia nie sadze, zeby chciala tam sie przeprowadzac. ba, wiem, ze proponowali jej to od dawna, ale zawsze sie zapierala i kategorycznie odmawiala. na dzien dzisiejszy 89 letnia kobieta - wiadomo, sama raczej nie powinna juz mieszkac. i slabsza jest, i pamiec troche zawodzi, choc nie sadze, ze jest to choroba. mysle, ze to normalne, na starosc czlowiek coraz wiecej zapomina. ale do konce nie wiem. w kazdym razie powaznie sie boje, ze ten dom opieki bedzie poczatkiem jej konca. szkoda, bo kobieta na prawde niesamowita, oczarowala cala moja rodzine na naszym weselu, masa ciepla, poczucia humoru, wspanialy i dobry czlowiek. i mnie mecza mysli, co jest OK, co nie OK, co kwestia kultury a co egoizmu. bo w polsce raczej nikt nikogo nie oddaje do domu opieki. raz - z tego co sie orientuje, dom opieki jest isntytucja dla osob samotnych/niechcianych. dwa - standard jest niski i nie ma instytucji prywatnych domow (a jesli sa, to jest to wzglednie nowe). ja bym w zyciu mojego ojca nie oddala samego do takiego domu, ani w polsce ani w stanach, nawet jesli by byl o standardzie ritz carlton. zarowno tesc jak i jego brat maja warunki mieszkalne (tesciowie mieszkaja sami n 2500sq ft, brat nie wiem) jak i finansowe. wiec co - kwestia kulturowa? kwestia wygodnictwa? a moze po prostu nie wiem, i powinnam sie zamknac, bo nie mi oceniac. fakt, gdybym ja miala zamieszkac z moja tesciowa (w analogicznym przypadku) to nie wiem, czy bym sie zgodzila. ale tez pewnie by i mnie sumienie zzarlo... chociaz moze moi tesciowie uwazaja, ze to normalne i sa przygotowani, ze ich dzieci tez ich wysla do takiego domu, kiedy nadejdzia ta chwila, i ze nie ma w tym nic zlego.

w sobote wreszcie obejrzelismy gran torino eastwooda i tam jest taka scena, kiedy jego syn i synowa glownego bohatera probuja go namowic, zeby sie przeprowadzil wlasnie do takiego domu, i clint wpada w furie i wyrzuca ich z domu. i widz w pelni empatyzuje z clintem i wie, ze petla starosci zaciska sie na jego szyi i ze on bez walki sie nie podda. film ogolnie taki se, ale scena bardzo fajna.

17 comments:

evek/ewwwek/ewa said...

moja babcia, ze strony taty, byla czlowiekiem, z ktorym ciezko bylo zyc. dlugo mieszkala sama, ale jak sie rozchorowala, to moi rodzice zabrali ja do nas do domu. wczesniej nie bylo nawet takiej opcji - wedlug niej...

od pierwszego dnia, jak sie wprowadzila, ciagle gadala tylko o tym, ze to tymczasowe i ona sobie zalatwia miejsce w domu opieki...

w koncu sie tam przeniosla. dom byl wprawdzie nie prywatny, bo takowych jeszcze nie bylo, ale byl nowy i w miare komfortowy. generalnie jednak wizyty tam mnie dobijaly... to miejsce gdzie najczesciej wystepujaca choroba jest niestety samotnosc...

mysle, ze babci nigdy tam dobrze nie bylo, mimo super opieki i calej otoczki... ale nigdy do nas wrocic nie chciala. taka byla.

ja szczerze mowiac, nie moglabym moich rodzicow oddac do takiego domu. ale tutaj w Stanach to wydaje sie normalne - wlasnie tak sie dzieje z wiekszoscia starszych ludzi - albo taki dom, albo wynajeta opiekunka... smutne - jak dla mnie.

suvka said...

oj, temat rzeka.... kilka miesiecy temu moja Babcia miala wylew i wpadla w spiaczke. Przez 4 miesiace byla w szpitalu na oddziale intensywnej terapii, potem szpital oswiadczyl, ze nie ma dla niej miejsca i trzeba ja wypisac ze szpitala (w tej spiaczce). Rodzice dlugo szukali jakiegos sensownego domu opieki, bo nie mogli jej zabrac do siebie ze wzgledu na to, ze ona mieszka w krakowie a rodzice na slasku i potrzebna byla jakas tam decyzja prawna. W koncu znalezli dobre miejsce w krakowie, ale na kilka dni przed wyjazdem ze szpitala moja Babcia umarla. Ojciec sie dlugo gryzl, ze nie byl jej w stanie zapewnic opieki domowej, bo sam nie wiedzial jak sie opiekowac osoba w spiaczce.

w miare uplywu lat, gdy widze jak rodzice sie postarzyli (sama tez sie postarzalam) jest mi coraz trudniej myslec o tym, ze oni tam a ja tu. W takich chwilach ciesze sie, ze mam siostre, ktora mieszka blisko rodzicow.

sorki tak tu smuce, ale Twoja notka przypomniala mi o uplywajacym czasie.

Anonymous said...

Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby kiedyś sobie zamieszkać w takim domu. Na to będę mieć odłożone pieniądze, żeby to opłacić, a dzieci chciałabym jedynie prosić o to, żeby zaglądały i pilnowały, że nam nie dzieje się krzywda. Wolałabym nie mieszkać z dziećmi, bo one będą mieć swoje rodziny i swoje problemy. Dopóki babcia jest OK, to jest w porządku, ale wtedy jak nie jest już dobrze, to robi się bardzo trudna sytuacja dla rodziny która ma się taką osobą zajmować.
Gran Torino oglądałam i bardzo mi się podobał i ta scena też. No ale w tym filmie Clint był nadal względnie młody i wspaniał, na pewno nie miał na sobie pieluchy. Inaczej jest, jak się nosi pieluchy albo jak trzeba karmić. Jak mi się to przytrafi, to za żadne skarby nie chciałabym aby dzieci mi te pieluchy zmieniały. Wolę komuś za to zapłacić.


W Polsce mam Mamę i na szczęście nie jest to problemem, bo z Mamą mieszka 18 letnia córka brata. Panienka ma trochę wolności, a Mama czuje się z nią dobrze.
Ojciec męża rozwiązał robie sam sytuację. Ma 72 lata, do niedawna był wdowcem, ale właśnie niedawno ożenił się z panią 45-letnią. Mam więc wrażenie, że na razie problemu nie ma. Zastanawiam się tylko czy ta pani zechce mu zmieniać pieluchy, gdyby przyszedł na to czas. No ale na razie śpimy spokojnie.

To są bardzo trudne sprawy i chyba każdy przypadek jest inny. Ja jednak jestem bardzo na to zdecydowana, że jak będę niedołężna, nie chcę być kulą u nogi nikomu.


Alicja

ania k said...

wydaje mi sie, ze jak ktos ma wylew i rzeczywiscie wymaga stalej opieki lekarskie (badz zaawasnowanego alzheimera), taka decyzja jest bardzo zrozumiala. kwestia bycia kula u nogi rowniez, jesli osoba na wlasne rzycenie podejmuje taka decyzje. sek w tym ze ta nasza babcia nie nosi przyslowiowej pieluchy, i nie potrzebuje opieki medycznej jak po wylewie na przyklad czy alzheimerze. ale byc moze woli nie byc kula u nogi i z dwojga zlego pojdzie do takiej instytucji. tego nie wiem. kwestia tez niby towarzystwa, tam bedzie miala, a mieszkajac sama jest jednak sama.

alicja - clint moze pieluchy nie nosil w tym filmie, ale byl ciezko chory i byl tego swiadomy (nie pamietam, czy bylo to przed diagnoza, czy juz po, w kazdym razie na pewno wie, ze cos jest z nim nie tak i ze na dluzsza mete nie pociagnie).

Anonymous said...

Uwaga, możliwy lekki spoiler!!!!

Nie nie, Aniu, z Clintem było inaczej: pamiętasz, dostał od lekarza diagnozę i miał się z synem podzielić informacją. Nawet do niego zadzwonił - tak znienacka. I jak zwykle syn miał go gdzieś, do tego stopnia, że Clint mu nie powiedział o chorobie.
A syn i synowa chcieli go wysiudać, bo chcieli mieć go z głowy, przejąć różne jego rzeczy etc. Więc to nie było tak, że oni chcieli tego dla jego dobra, tylko zwykła zachłanność. I Clint nie dzwonił bynajmniej, żeby prosić o ich opiekę, tylko bardziej źeby się z kimś tym podzielić.

Grunt to rodzinka. Jak myślisz dlaczego jest tak strasznie dużo family and estate lawyers? Bo się rodzinki kłócą, a w Ameryce kłótnie o spadek między rodzeństwem to normalka.
Ta babcia męża może na razie nie potrzebuje pomocy i oby tak zawsze. Ale ludzie są jednak ludźmi i nie tak wielu z nas umiera we śnie z uśmiechem.
Kwestia towarzystwa też jest ważna, chyba nie jest tak źle, jak mieszka się z ludźmi w podobnej sytuacji - ma się może podobne zainteresowania, można zawierać przyjaźnie etc.

W Polsce obecnie są takie domy prywatne, ale państwowe są ponoć lepsze. Tak powiedziała mi znajoma lekarka- geriatra. Nie mam pojęcia czy tak jest wszędzie i czy to się nie zmienia.
Alicja

hjuston said...

moi znajomi, ktorzy pochodza z rumunii wlasnie sproawdzili do stanow ojca, ktory ma 85 lat. nie mam pojecia jak mu sie udalo przejsc badania itd., ale ponoc ma juz zielona karte. sprowadzili go, bo umarla mu druga zona i wszyscy znajomi, ktorych mial. wyobrazacie sobie, ze wszyscy wasi znajomi juz poumierali? i naprawde byl zupelnie sam. nie chcieli go oddac, choc pewnie stac by ich bylo aby oplacic jakis tam dom opieki. dziadek jest w ogole niezly koles i zaczal sie teraz uczyc angielskiego.
ja nie wyobrazam sobie oddania mojej mamy gdzies tam. moim zdaniem dzieci sa po to aby pomoc. tak jak rodzice poswiecili nam czesc swojego zycia abysmy mieli jakies tam dziecinstwo, tak i my byc mozemy poswiecimy im czesc swojego aby ich godnie dochowac.
przeciez i my bylismy kulami u nogi! malymi bo malymi i te nasze kupki tez pewnie byly mniejsze, ale mimo wszystko.
gorzej jesli jest wylew, spiaczka i potrzebna jest ciagla opieka medyczna.

suvka said...

Hjuston, popieram!!! A powiedz mi jak zalatwili Twoi znajomi ubezpieczenie zdrowotne dla tego pana? Jednym z dobrodziejstw obywatelstwa jest mozliwosc sciagniecia bezposredniej rodziny, tylko zawsze mnie zastanawia co sie robi z ubezpieczeniem medycznym? Chyba trzeba samemu placic, a ono pewnie jest drogie bo to starsza osoba...

hjuston said...

nie wiem, ale zapytam sie jak ich zobacze nastepnym razem. na pewno mi powiedza.
wiesz, w niektorych firmach tez czasem mozna takiego dependent na swoje ubezpieczenie wcisnac. a zeby byc dependent to chyba musza razem ieszkac przez pol roku czy jakos tak. zapytam sie, ale nie wiem kiedy ich bede nastepnym razem widziala.

no i niby jesli dziadek ma zielona karte i 65 lat to przysluguje mu to medicare. chyba nawet jesli tu nie pracowal. ale nie jestem pewna.

Anonymous said...

Ja też bym Mamę wzięła do siebie bez problemów i mąż by nie miał raczej nic przeciwko temu. Moje stanowisko jest wyłącznie w odniesieniu do nas czy do mnie samej. Ja wolę mieszkać w domu opieki niż u dzieci. Niech tylko często zaglądają i rozśmieszają mnie tak jak to robią teraz. Na 100% nie chcę z nimi ai z ich mężami czy żonami mieszkać.
Nie mam nic przeciwko opiece nad własnymi rodzicami, wręcz przeciwnie. To jest oczywiście niekonsekwentne myślenie, ale tak już jest i tyle.
Alicja

ania said...

Nie zarzekam sie ani w jedna ani w druga strone, bo nie wiem, co los przyniesie. Wydaje mi sie, ze takie rzeczy dosc trudno planowac na zas, zwlaszcza gdy oboje rodzice zdrowi i jeszcze w pelni sil. Moj brat jest w Polsce, ale na razie wiem tyle, ze nie chcialabym, aby cala opieka nad rodzicami spadla tylko na jego barki, gdy rodzice beda starsi. Moi rodzice nie sa typem emigracyjnym. Mieli okazje przyjechac tutaj z zielonymi kartami kilkanascie lat temu i nie zdecydowali sie. Jak widac w rodzinie co drugie pokolenie jest zamorskie (babcia emigrantka przez 30 lat no i teraz ja).

ania k said...

alicja, ja nie odebralam tego w ten sposob, ze oni chcieli go wysiudac.raczej, ze nie wiedzieli, co z nim zrobic, a troche sie martwili, ale tylko troche, i torche mieli wyrzytu sumienia. syn mial przeiez kase, pokazali jego dom i byl ladny i nowy. sytuacja, ktora opisuje, nie ma nic wspolnego z pieniedzmi, a dylematem co jest najlepsza forma opieki dla starszej osoby.

hjuston, tez tak mysle czasami, ze dzieci tez byly niewygodne dla rodzicow i ze swiat jest tak zaprogramowany, zeby silniejsi opiekowali sie starszymi.

nietety problemem emigracji i zostawianiem za soba rodziny i rodzicow jest wlasnie kwestia starzenia sie rodzicow i potencjalne zaniedbanie. jest to moim zdaniem najtrudniejszy i najgorszy aspekt decyzji o wyjezdzie w dalekie strony.

Anonymous said...

Aniu, ale przecież oni nie wiedzieli, że Clint jst chory. Naprawdę myślałaś że się martwili? Po tej scenie jak wnuczka chciała jego samochód, doszłam do wniosku, że oni chcieli po prostu jego rzeczy zgarnąć.

Pozdrawiam. Alicja

ania k said...

alicja, nie widzieli o chorobie, ale mieli troche wyrzuty sumienia, ze mieszka sam. tak to odebralam. glupota i chciwosc wnuczki byly dla mnie kontrastem dla tych dzieci sasiadow, ktore potrafily go lepiej zrozumiec, niz jego wlasna rodzina.

Anonymous said...

Ja zupełnie nie tak - odebrałam to jako chciwość, chciwość i nic więcej, nawet nie wyrzuty sumienia. Dziadek ma, ale stary, więc dobrze zabrać mu to co ma ASAP. Zanim na przykład odda komuś innemu. Na przykład samochód. Na przykład dom.

Strasznie mnie to zdegustowało.
Alicja

suvka said...

Alicja, Ania zaciekawilyscie mnie tym filmem. trzeba bedzie dodac do netflixa.

Anonymous said...

zgadzam sie, ze dzieci powinne pomoc. ale co zrobic jezeli stary czlowiek, nie chce z nimi zyc? nie chce tez pomocy? Sa tacy ludzie (zwlaszcza w usa gdzie jest taki nacisk na personal independence) dla nich i mieszkanie z rodzina - i w jakims "domu" - jest nie do zaakceptowania.

ania k said...

anonim - masz racje, mysle, ze ten scenariusz jest bardzo czesty tutaj. i dzieci wczesniej opuszczaja dom rodzicielski, i starsi ludzie staraja sie dluzej zachowac niezaleznosc.