Thursday, October 16, 2008

dia de los muertos


aż mi się nie chce wierzyć, że nikt nie czytał misia paddingtona. czyżbym była ewenementem? fakt faktem, że moja matka była zagorzałą anglofilką (poza byciem umiarkowanie zagorzałą żydo-filką) i zapewne jej marzeniem było wysłanie mnie do jakiejś prestżowej boarding school w szkocji, gdzie ja przechadzałabym się po parku w tweedowym płaszczu, białych podkolanówkach, z tomikiem poezji edtith wharton w ręku, a my widywałybyśmy się w weekendy,
udając się w podskokach na gorącą czekoladę bądź hot cider. z braku laku być może rekompensowała misiem paddingtonem?

anywho. zrobiło się już trochę tweedowo, thanksgiving za pasem i szukam jakiegoś PRZYSTĘPNEGO cenowo domku/cabin/condo w okolicach taho/high sierra/ yosemite bądź kings canyon. jakby co to proszę o cynk.

zbliża sie też haloween i jestem w procesie ponownego oswajania tego miłego dnia, dostaliśmy bowiem zaprosznie na imprezę. moje pierwsze lata w tym kraju, w nujorku, no cóż -- najlepsze imprezy że tak powiem życia, a halloweeny w szczególności. kultu święta zmarłych z domu nie wyniosłam, moja matka unikała cmentarzy, bo "powodowały u niej depresję". w sumie się nie dziwię. z kolei ojciec co roku odbywał pielgrzymki na grób swojego ojca, czasami się na nie załapywałam a czasmi nie. potem hameryka, haloween i tak właśnie zleciało. potem w 2006 zginęła moja matka i mówiąc szczerze przez ostanie dwa lata haloween stały się dla mnie (o ironio) znów świętem zmarłych. wszyscy na imprezę a ja miałam ochote zakopać łeb w piasek, ewentualnie popiół i do imprez (jakichkolwiek) nie mogło mi być dalej. po raz pierwszy zabrakło mi tego cholernego święta zmarłych, chwili na medytację i symboliczne zjednoczenie sie ze zmarłymi. choć pewnie gdybym była w polsce i miała możliwość odwiedzenie cmentarza, pewnie bym tak samo jak ona odchorowywała ten dzień i robiła wszystko, żeby na ten cmentarz nie iść.

a tytułowy dia de los muertos to dzień zmarlych w meksyku. z tego co rozumiem (bo nigdy nie byłam osobiście świadkiem), meksykanie połączyli kult zmarłych z imprezą i owszem, spędzają ten dzień na cmentarzu, ale też sie bawią i cieszą i jest to dużo lżejsze niż nasze polskie, smutne i ponure zaduszki. osobiście bardzo mi się ta idea podoba, jest taka...ludzka.

11 comments:

Anonymous said...

Nie dziwne, ze Cie Halloween od dwoch lat nie kreci. Po takiej tragedii...

Z Wszystkimi Swietymi mam duzo wspomnien, bynajmniej nie smutnych. Rodzice zawsze nas zabierali na cmentarz tego dnia, dwa razy - rano i po zmroku. Razem z brat i bratem ciotecznym zajmowalismy sie maczaniem palcow w zniczach i formowaniu wielgachnej kuli wosku na ktoryms z nich. Trofea byly pozniej prezentowane rodzinie. Byl cieply obiad w domu, zjezdzala sie rodzina i w sumie to ten dzien jakos milo zapisal sie w mojej pamieci. Teraz mi go brakuje i pewnie dlatego nie przepadam za Halloween. Chodze na imprezy, bo staramy sie z hazbendem chodzic, jak ktos nas zaprasza, ale bez wiekszego entuzjazmu.
A trick or treat to szczerze przyznam, ze bardzo mnie drazni i nie wiem, co zrobie, jak kiedys bede miala dzieci i zostane "zmuszona" do lazenia z nimi za cukierkami.

evek/ewwwek/ewa said...

ja tesknie za tym swietm, bo mi sie calkiem milo kojarzy. tez byly zjazdy rodzinne i dwa razy w ciagu dnia na cmantarz. w miedzyczasie wizyta u babci, jakies ciasto, obiadek, a pozniej po zmroku znow na cmentarz i ten super widok, kiedy pala sie tysiace zniczy...

halloween tutaj dla mnie ogranicza sie do robienia zdjec. na zdnej imprezie nie bylam.

a swieto dziekczynienia lubie, bo to okazja do spotykania sie w wiekszym gronie przyjaciol - przynajmniej tak bylo do tej pory.

evek/ewwwek/ewa said...

aha - a co do Misia Paddingtona, to to moze dlatego, ze ciezko bylo te bajki o nim zdobyc. ja pamietam, ze mialam jedna, ktora przywiozla nam babcia po podrozy do niemiec - ale ona byla po niemiecku. wiec misia raczej znam z obrazkow niz z czytania ;O)

Anonymous said...

ja tez nie czytalam tego misia. a swieto zmarlych kojarzylo mi sie zawsze z grobami zolnierzy i pielegniarek, ktore odwiedzialismy, bo przez dlugi czas nikt nam w rodzinie nie umarl. potem zmarli brat mojej mamy, babcia i dziadek i swieto zmarlych spedzalismy na ich grobach.

Anonymous said...

Halloween to jedna z kilku amerykańskich tradycji, które bardzo chętnie odrzucam, bo wybieram sobie tylko to co jest dla mnie najlepsze. Zupełnie Halloween mnie nie interesuje. Ani przebieranki, ani żebranie o cukierki w wykonaniu dzieci (często wyższych ode mnie). Moje dzieci nie łażą i chyba są do tego już przyzwyczajone. Meksykańskie święto jest zupełnie OK, ale dla mnie troszkę zbyt wesołe. Ja mam słowiańską duszę i dla mnie Święto Zmarłych to święto Zmarłych. Rok temu byłam w Polsce i cmentarze są wypełnione, jak zawsze spacerującymi ludźmi. Szkolna młodzież, jak zawsze, dba o groby nieznanych żołnierzy, aż jak zawsze sobie trochę popłaczę patrząc na te śliczne polskie zwyczaje. I nic, żadne przebieranki ani imprezy tego mi nie zastąpią. Nie przebrałabym się na Halloween za żadne pieniądze. No dobra, za $1 milion bym się przebrała, ale tylko na 15 minut. Gdzieś mam te imprezy i te głupie słodycze i pajęczyny i groby. Dla mnie to nieciekawe, ale niech się inni dobrze bawią, jak im pasuje.
Alicja

Anonymous said...

Kiedys spedzilam jedna z najromantyczniejszych randek spacerujac wieczorem po cmentarzu Rakowickim w dzien Wszystkich Swietych. Jesli zas chodzi o Halloween to kilka lat temu mielismy bardzo ekstrawaganckiego sasiada, ktory w kazde Halloween odpalal domowej roboty fajerwerki/bomby w swoim ogrodku. Siedzialo sie wokol ogniska, gosciu (a.k.a Jimi) czekal az sie zbierze wieksza grupka niczego nie swiadomych dzieci i mlodziezy szkolnej po czym odpalal taka bombe i wszyscy uciekali w poplochu. Zasieg plomieni byl na przynajmniej 5 metrow a nasz dom trzasl sie w posadach. Jimi czestowal diatki orzechami wloskimi do ktorych przymocowywal szpilkami robaki z ogrodka. Do tego jego znajomy gral na pile i wszyscy byli na niezlym haju. Aha musze tez dodac, ze kominek gdzie rozpalal ogien w ogrodku byl domowej roboty i byl w ksztalcie pochwy zakonczonej penisem.

Anonymous said...

pewno znasz vrbo.com? Bralam slub w lake tahoe i wynajelismy rewelacyjny dom uzywajac vrbo.com. My mamy taka tradycje, ze co roku wynajmujemy domek w ladnych miejscach i tam spedzamy swieto dziekczynienia gotujac i sie obzerajac. Na ogol uzywamy vrbo.com i do tej pory nigdy sie nie zawiedlismy. Zawsze sie targujemy o cene.

Anonymous said...

Moje dziecinstwo i wczesne lata dorosle uslane byly pogrzebami. Stracilam ponad 10 bliskich mi osob prawie rok po roku, w tym dwie prababcie, dwie babcie, dwoch dziadkow, stryja, tragicznie zmarla mame i kilku bliskich znajomych moich bliskich. Moja rodzina skurczyla sie tak, ze moge policzyc na palcach jednej reki. Po tylu pogrzebach nie znosze zapachu kwiatow i nie znosze pogrzebow ani cmentarzy. W mojej rodzinie nie bylo chrzcin ani wesel, tylko pogrzeby. Pierwsze wesele na jakim bylam bylo moim wlasnym. Pewnie dlatego wybieram wesolosc nad smutkiem i podoba mi sie, ze tutaj nie ma Swieta Zmarlych. Uwielbiam Halloween, a zmarlych honoruje na swoj wlasny sposob. Oczywiscie ilekroc jestem w Polsce, zawsze ide na cmentarz.

ania k said...

suvka,dzieki, znam vrbo.com, emailuje jak szalona i juz kilka dobrych ofert namiezylismy - kwestia tylko wyboru teraz. a slub w tahoe musial byc super!

Anonymous said...

ja czytalam misia paddingtona:) pasjami...

ania k said...

lonelystar, witam i sie ciesze niezmiernie :-)