Sunday, October 12, 2008

ząb zupa zębowa

jednym z wielu niezaprzeczalnych plusów północno-kalifornijskiej jesieni (poza tymi oczywistymi, jak brak mgły i słońce do bólu) jest pojawienie się mojego sezonowego narkotyku, butternut squash. no dobra, również cieszą oko i podniebienie dynie, sweet potatoes oraz jabłka macintosh. butternut squash mogłabym jeść 24/7 i generalnie się w nim tarzać. ponoć jest o jedno z najzdrowszych warzyw, wiec podejrzewam, że gdyby do tego doszło, to grypy bym pewnie nie widziała na oczy przez dekadę. jesień inspiruje mnie również do gotowania zup (które głównie zjadam w samotności, bo hubby gardzi zupami). do bólu przerabiam ostatnio butternut squash soup, a wczoraj zrobiłam pyszną zupę kalafiorową z przepisu, który dostałam od miłego pana ze swanton berry farm. jak to mówi rachel ray (która notabene przyprawia mnie o drgawki): yum-o!

9 comments:

Anonymous said...

Dobra zupa nie jest zla. U mnie w domu sezon zupowy jeszcze sie nie zaczal. Zima gotujemy glownie chowdery (lososiowy albo malzowy) albo zupe z brokulow i sera plesniowego. No i z innej manki - zima regularnie w niedziele pieczemy pizze.
A Rachel tez dziala mi na zeby.

ania k said...

ania, twoje zupy to wyższa szkoła jazdy w porównaniu z moimi! a pizza- ciasto własnej roboty, czy kupione pół-gotowe?

Anonymous said...

Wlasnej roboty. Ja sie nie dotykam, hazbend robi.

Anonymous said...

bardzo po angielsku ta zupa. wczoraj ed nam dal wyklad na temat najbardziej angielskiej zupy- czyli brokulowo serowa.
a ja dzisiaj robie pomidorowke na resztkach z wczorajszego kurczaka.

Anonymous said...

Ja tez uwielbiam butternut squash. Rowniez bardzo lubie acorn squash, serdecznie polecam. Zima gotuje zupy co niedziela uzywajac crock pot (to jeden z moich ulubionych kuchennych gadzetow). W tym roku sezon zupowy tez sie jeszcze u mnie nie zaczal. Na Rachel Ray, z niewiadomych przyczyn, mam alergie. Denerwuje mnie i juz. I tej jej glos. Aaaa!

Anonymous said...

A jak sie gotuje ten "butternut squash"? Ze wstydem przyznaje, ze jak do tej pory omijam to warzywko z daleka, bo nie wiem, co z nim robic.

ania k said...

hjuston, ciekawe, nie wiedzilam, ze anglicy tak lubia zupy. pomidorowka brzmi oblednie. raz zrobilam pomiodorowke z ryzem, to hubby zwatpil. tu sie ryzu do pomidorowki NIE DAJE

aneta, chyba sobie wreszcie kupie ten crockpot. zawsze jak sie napale, to potem o nim zapominam, ale chyba w tym sezonie wreszcie nadszedl czas.

salon, nie ma nic prostszego - przeciac na pol i do piekarnika az sie zrobi miekki (wygooglaj sobie temperatury, ja od reki nie pamietam). potem wyciagasz z piekarnika, i wydlubujesz lyzka miazsz - na zupe, sos. jak do salatki to mozna elegancko najpierw pokroic w kostke i dopiero potem do piekarnika. trader joe's sprzedaje takie juz pokrojone w kostke w torebce. a ja najbardzij lubie wlasnie na pol do piekarnika, potem polac syropem klonowym - mniam

Anonymous said...

Ciekawe, ciekawe. Zapowiada sie wiec eksperyment kulinarny na ten weekend:)

Anonymous said...

moja pomidorowka jest z kurczakiem, kolendra i roasted chipotle peppers, wiec tak troche inaczej niz nasza polska.