Wednesday, January 14, 2009

all i need is a miracle

wczoraj wchodze do domu z pracy a przy drzwiach wita mnie kilkoma machnieciami ogona pies. wczoraj rowniez nasz srebrny lis laskawie zjadl cala porcje jedzenia, ulozyl swoje lozeczko lapami jak robi to normalnie oraz wydawal sie byc calkiem calkiem. nie chce zapeszyc, ale na dzien wczorajszy i dzisiejszy medycyna i farmakologia dzialaja na nasza korzysc. maz zostaje na posterunku, jego bilet niestety nam przepada. takie zycie. w kazdym razie ze wzgledu na pozornie pozytywny zwrot wypadkow moj wyjazd nie bedzie przynajmniej z zalozenia tortura i jednym wielkim wyrzutem sumienia i poczuciem winy, byc moze nawet bedzie odrobinie fajnie i wakacyjnie. a to ze moja rodzina wykonczy mnie byciem soba, czyli moja rodzina, to inna sprawa. w kazdym razie, jurop hir aj kam.

5 comments:

Anonymous said...

Dobre wiesci przed wyjazdem. Baw sie dobrze.

Anonymous said...

Udanego wyjazdu, przyjemnych wrazen - bycie z rodzina od czasu do czasu tez ma swoje plusy.

evek/ewwwek/ewa said...

no baw sie dobrze!! :O)

Anonymous said...

Szczesliwej podrozy!

Anonymous said...

Milego pobytu w Jewropie i razem z piesami trzymamy kciuki za Twojego pieska.