Tuesday, March 17, 2009

come on baby light my fire

nasze zwiedzanie mniej lub bardziej opuszczonych domów i mieszkań jest pod wieloma względami fascynujące. pomijając fakt, że za każdym takim domem kryje się jakaś tam pewnie mniejsza lub większa tragedia i if only those walls could talk. albo na przykład takie coś, jak domowa hodowla gandzi na skalę pół przemysłową. california jest bardzo liberalana wobec tej używki, można ją nawet dostać na receptę, jak lekarz zapisze (a zapisują). santa cruz jest pod tym względem jeszcze bardziej specyficzna, bo to jeden z ostatnich bastionów hippie-wannabees, tudzież istnieje dość duża populacja surferów, którzy surfują, palą trawę, słuchają reagge i generalnie utrzymują się nie wiadomo z czego. tzn. raczej wiadomo. ale do czego zmierzam. jedno z mieszkań jakie oglądaliśmy jakiś czas temu miało pokój, który ewidentnie był tzw. grow room. dodatkowo zainstalowane żarówki, brak okien, wszędzie szuflady. no dobra, zdarza się. kolejna wizyta w kolejnym domu, dom bardzo blisko nas, średnia cena domów na tej ulicy okoła miliona, więc niezła okazja, że dom przejęty przez bank jest tam na sprzedaż (okazja bo taniej). wchodzimy, oglądamy, dziury w podłodze, że widać grunt pod, dziury w ścianach, syf taki, że można się porzygać. ostatni pokój z tyłu domu i co widzimy. porozsypywaną ziemię na odłażących deskach od podłogowych, ziemia w przylegającej łazience, wszędzie żarówy. deski ewidentnie powykręcane od wody, czyli podlewania plonów, bo np. podłoga w szafie ściennej była już ok. if only those walls could talk. kto wie, może rezydenci zostali wyeksmitowani bo stracili źródło dochodu w wyniku interwencji policji. w każdym razie trochę mi szczęka opadła, bo w tym przypadku przedsięwzięcie było ewidentne . poczułam się jak w filmie, albo przynajmniej reportażu CNN.

ale to jeszcze nic. nasz agent opowiadał nam, że miał kiedyś na sprzedaż dom, wyceniony na ponad milion. po czym okazało się, że w piwnicy był meth lab - czyli domowa fabryka amfetaminy. i wtedy trzeba taki dom zrównać z ziemią, bo poziom toksyczności jest groźny dla zdrowia i nie da się tego w żaden sposób zneutralizować. buyers, beware!

7 comments:

evek/ewwwek/ewa said...

he he... nieźle! możesz robić foty? miałabys niezły materiał!! :O)

Anonymous said...

wow.
a do normalnych domow was agent wprowadza tez?:)
popieram evek - robcie zdjecia:)

dobry czas na kupowanie, swietne procenty, naprawde lucky guys jestescie ze nie kupiliscie np cztery lata temu.

Anonymous said...

Slowem, "Weeds" na calego.

ania k said...

ewa, pewnie, ze moge robic zdjecia jako potencjalny kupca, zwlaszcza, jak dom jest opuszczony...

ania_2000, ten ostatni dom to akurat sami odwiedzilismy, bo obok nas, a ze drzwi od patio byly otwarte, to sami sobie weszlismy. troche normalnych ogladamy, w sensie ze normalny scenariusz sprzedazy, ale mniej, bo sa drozsze, oraz tez ich malo na rynku mowiac szczerze. jak ktos nie musi sprzedawac to nie sprzedaje.

ania, no jakos tak. ja tego serialu nie ogladam, ale mniej wiecej wiem, o co chodzi. czy bohaterka prowadzi hodowle w swoim domu, czy tylko dealuje?

Anonymous said...

a mi sie przypomnial film saving grace. widzialas?

ania k said...

hjuston, nie widzialam. mam braki jesli chodzi o komedie brytyjskie.

Anonymous said...

o kobiecie ogrodniczce, ktora hodowala trawe aby splacic dlugi. jesli chodzi o smiesznosc to takie sobie, ale za to ladne widoki.