Wednesday, December 31, 2008
oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba...
w ostatni dzień roku poszliśmy na 6 km spacer. pogoda była idealna, 20C, słońce, lazurowe niebo, zero wiatru. poczym nasrała na mnie mewa. tak wiec nie ma siły, 2009 musi być rokiem fenomenalnym, cokolwiek ma to znaczyć.
Monday, December 29, 2008
trzęsienia ziemi i zwierzęta
ale do czego zmierzam. tydzień temu zatrzęsło nami z lekka, około 9 rano. my nic nie poczuliśmy, bo w weekendy śpimy do oporu, tak więc o 9 spaliśmy. natomiast nelo budziła nas pół nocy, chodziła po naszej sypialni w tę i z powrotem, popiskiwała, wypuściliśmy ją na siku około 4 rano, ale niewiele to dało. nie jest to jej normalne zachowanie, zazwyczaj śpi jak zabita całą noc (i cały dzień). z perspektywy telefonu teściów z texasu, którzy nas poinformowali o tym całym mini- trzęsieniu, wyszło na to, że może nelo jest wizjonerką. wygooglałam sobie temat i faktycznie. zwierzęta przeczuwają trzęsienia ziemi. prosz, artykuł tu.
ceeeleeebraaate good times...
hubby w tym roku zrezygnował z tortu na rzecz drobiazgów. decyzja bdb.
oczopląs
zachód słońca na pescadero. w tle golden gate.
w sf zdecydowanie obowiązuje czarny
szef kuchni
o zdjęciu "przed" zapomniałam z wrażenia. ale było wyśmienicie.
poza tym nie ma to jak zapodać sobie w urodziny film o starzeniu się, śmierci i przemijaniu (i wielkiej miłości). poza tym, że może timing nie najlepszy, to jak dla mnie film roku. zdecydowanie kandytat na best picture. david fincher nie zawiódł...
Saturday, December 27, 2008
32
dziś też miałyby miejsce 60 urodziny mojej Mamy.
Friday, December 26, 2008
christmas sweater
zawsze mnie fascynuje w jaki sposób niektórzy amerykanie manifestują swoją radość i gotowość świąteczną. konkretnie chodzi mi o odzież i bizuterie christmasową, a jeszcze konkretniej- o instytucję christmas sweater. tacy na przykład sąsiedzi z obrazka poniżej: założę się o 20 bucksow, ze mają całą szafę wypełnioną christmas sweaters. a pani domu z pewnością posiada niejedne kolczyki-bałwanki tudzież broszkę-choinkę. poniżej kilka obrazków z sieci, jakoś nie udało mi się osobiście w tym sezonie nic pstryknąć, ale zapewniam wszystkich z poza ameryki, że takie badziewia to na porządku dziennym tutaj - mniej więcej od końca listopada. zagorzali zwolennicy holiday sweaters posiadają często również halloween sweaters tudzież thanksgiving sweaters...
Tuesday, December 23, 2008
deck the halls...
Monday, December 22, 2008
z nowym rokiem nowym krokiem
Sunday, December 21, 2008
święta - exhibit A
zaletą podwójnego świętowania jest, no coż, podwójność tych milszych rzeczy w życiu. prezenty, kolacje, świeczki, uroczystości. wadą, no cóż, KTOŚ musi zorganizować/ugotować/posprzątać. dwa razy. mimo wszystko bilans zdecydowanie i bardzo na plus. happy chanukah, mazel tov.
na zdjęcu poniżej widać naszą manorę z dwoma świeczkami (na pierwszą noc zapala się jedną świeczkę, ta w środku to "odpalacz" i na każdą następną noc dodaje się kolejną), tradycyjny chanukah gelt, dreidel, a w tyle błyska na niebiesko nasza choinka.
a'propos pisowni, to następujące formy są dopuszczalne:
- Chanuka
- Chanukah
- Chanukkah
- Channukah
- Hanukah
- Hannukah
- Hanukkah
- Hanuka
- Hanukka
- Hanaka
- Haneka
- Hanika
- Khanukkah
Thursday, December 18, 2008
psiejsko czarodziejsko
Wednesday, December 17, 2008
you'd better not pout, you'd better not cry....
Tuesday, December 16, 2008
when it rains it pours
Monday, December 15, 2008
happy and merry
święta w tym roku miałam zamiar przeczekać i pod radarkiem pielęgnować swoją traumusię świąteczną. happiest time of the year to dla mnie nigdy nie był, wspomnienia z całokształtu wigilii i świąt mam dość nie-świąteczne, i tak się do za mną do dziś ciągnie, co roku jak z zegarkiem w ręku w grudniu dopada weltschmerz. hubby zawsze mnie namawia to stawienia sobie i traumusi czoła, a że dobra żona słucha męża... anywho, sezon świąteczny inaugurujemy w niedzielę, albowiem nie wiem jak, ale w sobotę spontanicznie zaprosiłam 6 osób (i lista rośnie) na pierwszą noc channukah i niniejszym zostałam wolontariuszem smażenie placków ziemniaczanych (aka latkes)... tak wiem, channukah to niby takie poślednie święto (które żydzi w usa zaczęli bardziej obchodzić wraz z nasileniem komercjalizacji christmas z prezentowym szaleństwem) ale u hubbego zawsze miała miejsce impreza rodzinna z latkes, kręceniem dreidel, zapalaniem świec i prezentami, więc czemu by nie kontynuować tej miłej tradycji?
Saturday, December 13, 2008
Thursday, December 11, 2008
spleen
Tuesday, December 9, 2008
cenntenial
poniżej obrazki z. na obrazku #1 w roli głownej, oprócz babci rzecz jasna, łysina hubbego.
Saturday, December 6, 2008
drinking and blogging
Friday, December 5, 2008
it's a jungle out there
co jeszcze. no więc oglądamy pilnie i grzecznie te mieszkania na sprzedaż, co weekend mamy po kilka umówionych. ciekawe czasy, na prawdę. z jednej strony raty oprocentowania hipotek spadają na łeb i szyję. nic tylko kupować. z drugiej strony jest kosmiczna dewaluacja i nie wiadomo, ile dana nieruchomość tak na prawdę jest warta. przykładowo: oglądaliśmy jedno condo, 78m2. facet kupił je od banku w sądzie (foreclosure). poczym wyremontował, wszystko nowe. wystawia je za 359K, podejrzewam że kupił je od sądu za ok 270K. wystawił je na sprzedaż we wrześniu za 379K, ale ponieważ 3 inne condos poszły na foreclosure w tym kompleksie mieszkaniowym, automatycznie wartość jego mieszkani poszła w dół. w sumie to wystawia je teraz za 359K ale powiedział nam, że do negocjacji, więc jakbyśmy mu dali 340K to myślę, że też by wziął. oglądaliśmy też mieszkania do kupna bezpośrednio od banku, czyli te słynne foreclosures. niezły maks. dziury w ścianach, powyrywane zlewy i umywalki, powypalane dywany, podłaczana elektryka (wieczorem agent pokazywał nam przy latarce), śmierdzi pleśnią. deprecha. za jedyne 300K. okazja, nic tylko brać.
tak na prawde to mnie to wszystko z lekka dobija. mieliśmy misterny plan przeprowadzki zapięty prawie na ostatni guzik i plan poszedł sie - sorry za wulgaryzm - jebać. chcemy i musimy podejmować decyzje które same w sobie są stresogenne, a w obecnym klimacie bezrobocia i recesji są dla mnie przytłaczające. nie wiem za co się chwytać i czego się trzymać. każdy mówi coś innego.
Tuesday, December 2, 2008
nieszczęścia chodzą parami
Monday, December 1, 2008
święta święta i po świętach redux
south lake tahoe przypomina mi trochę zakopane. wiem wiem, do zakopanego pewnie mu daleko, ale jakoś nagromadzenie kiczu i badziewia turystycznego, tanich hoteli bez ładu i składu, turystów przechadzających się w tę i z powrotem po głównej ulicy, futra sztuczne i czasami prawdziwe plus góry w tle jakoś kojarzą mi się swojsko. w zakopanym byłam ostatnio bodajże jakieś 14 lat temu, więc pewnie dużo się zmieniło. zakopane rekompensuje historią bohemy artystycznej, a SLT historią ekscentrycznych pionerów . jednego dnia udaliśmy się na popularny szlak i jakże swojski był widok turystów w skórzanych kurtaczkach, kozaczkach na obcasach, z torebkami marki coach. wystarczy jednak pojechać trochę dalej i jest się już samemu na łonie natury, i to całkiem niezłej natury. i tak w ogóle, może od tego łażenia po szlakach a może od skojarzenia z zakopanem zrobiło mi się nostalgicznie, zatęskniłam za tatrami, schroniskami górskimi (które tutaj nie istnieją), góralami, oscypkami i skarpetami z gryzącej wełny, pociągiem trasy poznań-zakopane oraz pierogami na krupówkach. chyba się starzeję...