Wednesday, November 5, 2008

how i got my country back

wczoraj wieczorem po przemowie naszego nowego prezydenta, wyszlismy z hubbim na tzw. "miasto" (a raczej na mieścinę). sceny uliczne jakie zastalismy to mieszanka Y2K łamane przez swoiste mardi gras. ludzie odpalali fajerwerki, petardy, sztuczne ognie, przez glowna ulice centrum przejezdzal sznur samochodow z kierowcami trabiacymi na maksa klaksonami, muzyka, okrzyki i generalnie love and peace for all. nastepnie udalismy sie do baru na szampana, wznieslismy toast. brand new day.

*****

hubby stwierdzil: "i feel like i FINALLY got my country back". trudno sie nie zgodzic. jest szansa, ze ultra-konserwatywna, pro-wojenna, anty-dyplomatyczna ameryka z kretynskim bufonem u steru przejdzie do historii. oby.

*****

jest to dla mnie niesamowite, ile ludzi głosowało. nie chodzi nawet na kogo. sam fakt, ze ludzie stali w kolejkach godzinami OD TYGODNI, żeby oddać swój głos - moim zdaniem potęga i szacunek dla narodu. i jeśli to nie jest demokracja, to nie wiem co jest.

*****

i na koniec, odnośnie przemowy mccaina. aż mi go było żal. to był mccain, którego dażyłam sympatia półtora roku, czy dwa lata temu. facet z klasa. hm - maverick. moim zdaniem, ostatnia ofiara machiny republikańskiej.

6 comments:

evek/ewwwek/ewa said...

no a teraz najgorsze przed Obama - trzeba sie zabrac za porzadki tego calego bagna, ktore Dżordż zostawia... oj, nie zazdroszcze!

ale wczorajszy wieczor - BEZCENNY!!!!!

Anonymous said...

Przemowa McCaina byla imponujaca. Gosc pozegnal sie z klasa.

Anonymous said...

Nie moge powiedziec ze mi 'zal' McCaina ale... gdzie byl ten czlowiek z klasa przez ostatnie 3 miesiace?! A co do Obamy to... no po prostu nie do wiary. Co za wybory, co za przezycie dla nas wszystkich. I jak przyjemnie ze swiat podziwial USA wczoraj. Zdziwilismy ich... zdziwilismy samych siebie. We made history. Si se puede.
Dorota z Colorado

Anonymous said...

Mialam dokladnie takie samo uczucie, to byl McCain sprzed calej tej rozgoryczonej kampani wyborczej. Faktycznie az go zal.

J powiedzial ze po raz pierwszy jest naprawde dumny ze swego kraju.
Ja zreszta tez, przez caly moj pobyt tutaj byl Bush.
Co za noc.

Anonymous said...

ja troche nie na temat
moze cie zainteresuje
http://www.chron.com/disp/story.mpl/gardening/features/6086156.html

ania k said...

ewa, no nie zazdroszcze, bo jest syf. ale z drugiej strony, poniewaz jest takie bagno, jest tez pole do popisu.

ani, no wlasnie, z klasa. normalnie dr. jekyll i mr. hyde.

dorota, gratuluje "przemalowania" waszego stanu na niebiesko. imponujace. zwlaszcza, ze colorado slynie w konserwatywnych evangelicals..

sunshine, ja tez. zwitalam tu w ostatnim polroczu clintona.

hjuston, no moze, w ramach ryzykownego eksperymentu. bo ja ostatnio zabilam kaktusa, ktorego f. przywiozl mi z arizony :-(