Sunday, September 7, 2008

honest food

w niedziele jakos sie pozbieralam, glownie mysle dzieki dramamine przyjetej w sobotni wieczor. wczesnym popoludniem ruszylismy na wycieczke w teren, a konkretnie na plaze waddell creek, ok 2o mil na polnoc od santa cruz na highway 1. w czasie spaceru napotkalismy nastepujace ptaszory: stada pelikanow, kaczki namietnie nurkujace w miejscu gdzie strumyk zbiega sie z oceanem, mewy rzecz jasna, snowy plowers (nie wiem jak po polsku) nerwowo biegajace po plazy, oraz uwaga, ogromnego sepa (turkey vulture) skubiacego rozkladajacy sie szkielet foki. normalnie national geographic channel. niestety, niestety, aparatu zapomnielismy, wiec zdjec nie ma. nastepnie udalismy sie do uroczego pescadero, a konkretnie restauracji duarte's. z duarte's jest taki problem, ze zawsze jak tam pojawiamy sie w godzinie lunchu, klebia sie dzikie tlumy walczace o stolik, stolek przy barze, czy nawet miejsce stojace. restauracja jest instytucja kulinarna w bay area, ma 100 lat i jest prowadzona przez 4 pokolenie w rodzinie. do tej pory w obliczu agresywnych tlumow jedyne co nam sie udawalo zamowic, to byl drink, piwo czy bloody mary. wczoraj, jako ze pojawilismy sie kolo 16.00, tlumy z lekka sie przezedzily i udalo nam sie wywalczyc 2 stloki przy barze i uwaga, zamowic jedzenie. bar sam w sobie klimatyczny, bo udekorowany glowami jeleni oraz trofeami rybackimi. co zamowilismy. zupe z karczochow (artichoke soup) - niebo w gebie. zupa z papryki ancho chile-orgazm smakowy. maz zamowil calamari steak sandwich, ktory WYMIOTL. nawet glupie frytki byly wysmazone do perfekcji. olaliberry pie - najlepsze jakie kiedykolwiek jadlam. acha, btw - w duarte's robia najlepsze bloody marys, z jakimi kiedykolwiek mialam stycznosc, idealne proporcje chrzanu, worcestershire sauce i hot sauce. udekorowane spicy pickled green bean. generalnie ta restauracja serwuje bardzo proste jedzenie, no bo zupa czy kanapka czy placek to niby banal. natomiast wszystko, co probowalismy, jest wykonane perfekcyjnie. smakuje dokladnie tak, jak powinno smakowac.

7 comments:

Anonymous said...

Uwielbiam spicy green beans. Dwa lata temu, jak z hazbendem mielismy faze na bloody mary, sami robilismy taka marynowana fasole (pycha).
A ta restauracja mimo iz serwuje proste jedzenie, to z Twojego opisu wyglada bardzo egzotycznie. Nie dziwie sie, ze takie tam tlumy.
A co do zdjec, to nie mieliscie iPhonow ze soba? Zostawiliscie dzieci w domu i hajda na randke, tak?

ania k said...

ania, a jak sie robi taka fasolke? ja swojego iphona nie zabralam, kto by pomyslal, bo normalnie sie z nim nigdy nie rozstaje ;-)

Anonymous said...

Musze w takim razie poszukac przepisu, bo nie pamietam, ale chyba trudne to nie bylo i zadne super-specjalne skladniki nie byly wymagane.

Anonymous said...

te dania brzmia powalajaco. a jak z cenami? ciekawe czy jak sie przeprowadzisz do texasu to bedzie ci sie wydawalo, ze tu wszystko jest takie tanie...

Anonymous said...

jedzenie brzmi rewelacyjnie, spacer tez. Mysmy kiedys wybrali sie na objazd poludniowego wybrzeza Oregonu i znalezlismy podobne miejsce w okolicach Cape Blanco, nie bylo co prawda sepa ale byl wywlok foczy. No i rzecz jasna nie bylo takiej rewelacyjnej knajpki. Po drodze na plaze musielismy przejsc przez pastwisko na ktorym sie pasly byki, moj maz, z teksasu, wykazal sie niezlym kowbojskim temperamentem chowajac sie za mna, bo niby mialam wieksze doswiadcznie z krowami.

ania k said...

hjuston: ceny normalne. zupa $7, calamari sandwich $13. w texasie JEST znacznie taniej, ale glownie jesli chodzi o mieszkanie,benzyne, podatki.

suvka: oregon bardzo bym chciala kiedys odwiedzic :-)

Anonymous said...

daj znac gdy sie bedziesz wybierac!!