Tuesday, September 2, 2008
swieta, swieta, i po swietach
wyjazd w gory jak zwykle boski, zaladuje kilka zdjec jak znajde chwile czasu. gory niezmiennie nas zachwycily. misi nie spotkalismy tym razem, natomiast napotkalismy dwa razy uroczego swistaka. glowna atrakcja byla sobotnia wichura. wiedzielismy, ze nadchodzi i w zwiazku z tym hubby spedzil godzine umacniajac nasz namiot, lacznie z umieszczeniem 4 glazow w srodku. noc jakos przetrwalismy. wstalismy, walczac z wiatrem zrobilismy kawe i kanapki i wtem - na naszych oczach - namiot oderwal sie od ziemi i potoczyl dobre kilka metrow. jakos udalo nam sie wydlubac z niego nasz dobytek, ale namiot niestety nie nadawal sie do ponownego uzytku. ostatnia noc spedzilismy w naszym durango, ktory po raz pierwszy sie do czegos przydal. w moich oczach rzecz jasna. w oczach meza jest on nieodzowny, zawsze i wszedzie .
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
7 comments:
Mi sie przydal, gdy jechalam zobaczyc Wielki Kanion, a trasa do South Rim wiodla przez wyboje i wertepy. No ale to byl wypozyczony samochod ;) Czekam na fotki.
ja tez czekam- jaki jest twoj nick na flickr?
niezle musicie bulic za benzyne w tym durango
ania: no tez teraz jezdzilismy przez jakies wertepy
hjuston: wez przestan. moj maz jest nie-re-for-mo-wal-ny. kocha to swoje suv i koniec. jedyne co to ma szczescie, ze do pracy ma bliziutko. bo to gowno pali 16mpg. rowno dwa razy tyle co moj NORAMLNYCH ROZMIAROW samochod. a na flickerze jestes jako moj "friend". sprawdz i co najwyzej mnie dodaj.
kurde, ja juz nie kojarze gdzie kogo mam jako friend, a gdzie nie mam. sorry. rzeczywiscie jestes :)
tez nam sie kiedys namiot pokulal po stoku, na szczescie nic sie mu nie stalo, teraz juz zawsze go balastujemy.
suvka: sek w tym, ze namiot byl na plaskim! i byl zbilansowany 4 glazami! takze mozesz sobie wyobrazic ten wiatr...
no to rzeczywiscie niezle Wam przywialo, tak to nam sie jeszcze nigdy nie zdarzylo. Dobrze, ze go zlapaliscie!!
Post a Comment