Sunday, August 24, 2008

carbon footprint



wg wiki:
A carbon footprint is a "measure of the impact human activities have on the environment in terms of the amount of greenhouse gases produced, measured in units of carbon dioxide".[1] It is meant to be useful for individuals, nations and organizations to conceptualize their personal (or organizational) impact in contributing to global warming. A conceptual tool in response to carbon footprints are carbon offsets, or the mitigation of carbon emissions through the development of alternative projects such as solar or wind energy or reforestation.

korporacja, w ktorej kontraktuje, stara sie edukowac pracownikow i pomoc im zwizualizowac impakt, jaki kazdy z nas ma na srodowisko. w restauracji pracowniczej znajduja sie, strategiczne umieszczone, takie oto informacje:





kazdy moze sobie wyliczyc, jaki impakt jego kanapka z serem bedzie miala na srodowisko i dojsc do wniosku, ze jesli kochaja matke ziemie to jednak powinni przejsc na wegetarianizm. fajne, nie? korporacja mysli o srodowisku i globalnym ociepleniu, podejrzewam, ze poza tymi ulotkami wydzial PR opracowal rowniez starannie mission statement korporacji o jej wysilkach zmierzjacych do redukcji emisji CO2.

a teraz obrazek z pietra wyzej. tzw "break room", z kawa , lodowka i napojami.





zdjecie robione o 9 rano. mysle ze 0k. 8 przychodzi ktos, kto laduje ja tymi wodami po brzegi. ok. 17 lodowka jest pusta. mysle, ze schodzi tych butelek 0.5l z 300 dziennie. dodam, jest to jedno z 3 pieter - czyli ok. 1000 butelek na budynek. budynkow na campusie korporacji jest 30.

na koniec dodam, ze jest to pierwsze biuro, w ktorym pracuje, gdzie nie ma 5-galonowych (19 litrow czyli 38 takich malych butelek) baniakow dla pracownikow, tylko indywidualne butelki.



11 comments:

Anonymous said...

Te butelki są straszne. Ja bym je bojkotowała czyli nie kupowałabym. Ciekawie przedstawiasz kontrast między teorią a praktyką. Bardzo ciekawe!

Alicja z Bezerkeley

Anonymous said...

zzarlo mi komcia wiec pisze jeszcze raz

jak chcesz to moge ci wyliczyc to zuzycie w skali tygodnia ;)
i co wlasciwie robisz w tej firmie jesli mozna zapytac

ania k said...

Alicja: witam :-) mieszkasz w Berkley? jesli tak, to calkiem po sasiedzku! co do tych butelek, to najgorsze jest to, ze te wody sa za darmo!!! ludzie pija 3 lyki, zapominaja o nich, zostawiaja gdzies i juz biora nastepna. widzialam biurka zastawione dziesiatkami niedopitych! KOSZMAR.

hjuston: piszac te wyliczenia myslalam tylko i wylacznie o tobie i twojej milosci do statystyk (negatywnych rzecz jasna). powaga :-)

Anonymous said...

moja firma na szczescie jest skapa i by nam takich jednorazowych butelek nigdy nie zafundowala. Pijemy z tych kilku galonowych a ostatnio management sie zastanawia nad zainstalowaniem filtra w kranie. Ja prowadze akcje antyplastikowa i nawet mi sie udalo przekonac kilku kolegow w pracy do korzystania ze szklanych albo stalowych pojemnikow (sigg i clean kanteen). Moj maz z kolei, ktory ma swira w temacie carbon footprint, jest odpowiedzialny w swojej firmie za wdrozenie nowych prosrodowiskowych rozwiazan. Ostatnio mi powiedzial, ze czasami takie akcje niestety moga prowadzic do odwrotnego od pozadanego skutku. Ma u siebie w pracy jedna babke, ktora nagminnie i ostantacyjnie robi wszystko na odwrot i strasznie sie tym manifestuje, dochodzi do tego, ze gdy ida grupa na lunch to ona zawsze wybiera najgorsza opcje i glosno wszystkim o tym oglasza. A tak na marginesie to jakiego oswietlenia uzywacie w domu? Ja sie nie moge przekonac do jarzeniowek, no nie moge :(

Anonymous said...

Tak, z Berkeley, przynajmniej w części roku. W innej części jeżdżę na nartach w górach.I czasem łamię sobie kończyny, no ale starość nioe radość.
Uważam, że te butelki (i do tego darmowe!) powinny zostać naprawdę zbojkotowane. Najlepiej to zacząć od rozmów z ludźmi na ten temat, bo możliwe, że nawet tego nie zauważają. To ja staram się wszędzie latać z torbami wlasnymi (zakupy prawie wszystkie ładuję do toreb płóciennych własnych), a tutaj firma takie numery strzela. I jeszcze najgorsza jest ta hipokryzja, którą pokazałaś! Może oni naprawdę tego nie zauważają?????
Alicja

Anonymous said...

tez uzywam butelek sigg. bardzo sobie chwale.

ania k said...

suvka: uzywam energoooszczednych zarowek w kuchni, bo w kuchni spedzamy chyba nawiejej czasu. sa ok, tylko dlugo sie "nagrzewaja".co do sigg/kleen kanteen to nie mam (uzywamy zwykle plastikowe nalgene), ale chyba sie skusze, bo nie znosze smaku plastiku. oraz, sigg/kk sa bardzo trendi ;-)

Anonymous said...

b ciekawe. nie tylko o butelkach, ale takze o puszkach

http://www.treehugger.com/files/2008/04/bpa-in-water.php

ania k said...

hjuston: o! dzieki za link. chyba sie przekonalam do sigg/kleen kanteen.

Anonymous said...

w sumie to na tym tree hugger to czasem sa artykuly, ktore moim zdaniem sa naciagane. oni czesto uslysza troche tu i troche tam i potem pisza jakies bzdury. ale akurat ten wydaje sie byc potwierdzony w innych zrodlach takze ;)

Anonymous said...

U mnie sa baniaki, no ale co z tego, jak kazdy baniak ma obok papierowe kubeczki, ktore wiekszosc ludzi wyrzuca po jednym lyku (recycling papieru baaaaardzo w firmie kuleje). Papierowe kubki mamy tez do kawy, mimo iz firma zamowila ceramiczne jakis czas temu.
Hazbend i ja przestalismy kupowac butelkowana wode lub robimy to bardzo sporadycznie. Pijemy filtrowana z kranu. Chicago na szczescie dowalilo podatek do sprzedazy butelkowanej wody, choc chyba nie bylo to podyktowane wzgledami srodowiskowymi, a lataniem dziury w budzecie.