Wednesday, August 27, 2008

co do gara

ostatnio mam faze na tzw. dania jednogarnkowe. zdecydowanie jestem zwolenniczka domowych posilkow, ale tez zdecydowanie nie kocham stania nad garami CODZIENNIE. tak wiec ostatnio gotuje w niedziele, starcza do do polowy tygodnia, a od srodka tygodnia idzie jakos z gorki, zawsze sie cos wymysli w miare szybkiego. w piatki przewaznie wychodzimy na obiad, a w soboty mam znowu energie na kombinowanie.

kryterium mam jedno: nie moze byc zbyt tuczace. odpadaja wiec wszelkie zapiekanki makaronowe i lasagne. z trudem sie mieszcze ostatnio w swoje spodnie, mezowi tez brzuch cos urosl, wiec makaronu nie mam sumienia gotowac. na razie sprawdzily sie:
1. turkey chilli
2. beef burgundy
3. chicken cacciatore
4. fasolka po bretonsku

szukam dalej dobrych kandydatow. ma ktos jakies dobre pomysly? sugestie? thank you from the mountain.

8 comments:

Anonymous said...

curry
masz ta ksiazke? jest tam super przepis na fish curry

Anonymous said...

leczo :)

Anonymous said...

oczywiście kombinacja bardzo popularna u mnie w domu czyli zupa plus sałata. Jest wiele książek kucharskich z przepisami na zupy tylko, więc jest ich masa i można mieć wielkie urozmaicenie.

Alicja

ania k said...

hjuston: dzieki, ksiazki nie mam, ale sprawdze! moze jest na necie gdzies.

alicja: niestety moj maz nie jada zup :( ja zupy kocham, ale jak juz gotuje to cos, co obydwoje zjemy.

aga: hmm, leczo. tego jeszcze nie przerabialam.

ania k said...

ha, myslalam ze aga to inna aga - witam wiec ago :-)

Anonymous said...

fajnie, ze oboje nie macie problemu z jedzeniem tego samego przez pare dni. probowalam przekonac hazbenda do takiego rozwiazania w poczatkach naszego wspolnego mieszkania, ale pomysl sie w ogole nie przyjal, wiec generalnie codziennie pitrasimy cos innego i nieduzego (tak, aby starczylo na jeden doadtkowy luch nastepnego dnia). Jak chcemy miec wiecej pozostalosci po kolacji, to robimy duza porcje meksykanskiego: kurczak albo w wersji mniej zdrowej pikantna meksykanska kielbasa, do tego fasola, spanish rice, avocado/salsa i tortilla.

Anonymous said...

Szkoda, że mąż do zup niechętny bo to jest świetne, zdrowe i ekonomiczne rozwiązanie. No ale nie można nikogo do niczego zmuszać w końcu.

ania k said...

ania: moj maz tez troche krecil nosem, ale sie przekonal chyba. a od meksykanskiego to wlasnie on jest specem!!!